Quantcast
Channel: contessa's blog
Viewing all 115 articles
Browse latest View live

Sabat Targowickich Kauzypedów!

$
0
0

Tak można nazwać sobotni tzw. "Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich"...
Na nim Sławomir Neumann z dziecięcym wdziękiem całego swego splatfuszałego  intelektualnego jestestwa był rzekł z dumą, że do Warszawy zjechało  10% środowiska sędziowskiego!
Hehehe! To by nawet pasowało bo patrząc na tych wszystkich słodkich Tuleyów, Łączewskich, Pyziów, obrońców „ludzi honoru”  Kiszczaków, Jaruzelskich, Kociołków,  fafików w togach z orszaków biednej HGW „wrobionej w afery przez Kaczyńskiego i PiS” (to za posłem Grupińskim, hehehe) i podkarpackiej lelui Anny H.itd., itp., na sabat zjechała akurat TA  jurysprudencja - a raczej juryspierdulencja - która ciałem i duchem popiera totalną opozycję, jej nowoczesne lary, zaKODowane penaty i murem stoi za brukselskim lewactwem bo już tylko w nim nadzieja, że wysadzi „rząd Kaczyńskiego” z siodła.
Że co, że to nieprawda?  Dlaczego więc całe to towarzystwo zamiast polskiego hymnu zaśpiewało na sabacie hymn UE??? Haha! 

Przecież to jest jawne wypowiedzenie posłuszeństwa Państwu Polskiemu, któremu te 10% przecież składało przysięgę!
No bo który z tych wspaniałych 10% obecnych na „kongresie sędziów polskich” składał przysięgę na ustawę zasadniczą Unii Europejskiej, no który???
A który ze 100% sędziów polskich przysięgał jak wyżej?
Kto mi pokaże?
Może I prezesa SN, Gersdorf? Może wszechwiedzący prezes TK, Rzepliński? 
...
To z jednej strony...
Z drugiej – ex aequo – jest to czyste lizanie dup Schulzom, Junckerom, Timmermansom, całej weneckiej małpiarni, ich kamerdynerom, kucharzom, nocnikowym, ogrodnikom, konikom, pieskom i ich psychoterapeutom itd.
No, ale... jeśli gospodarzem tej całej gali był prezes Rzepliński to nietrudno się domyślić, że inaczej po prostu nie mogło być!
...Jest jeszcze trzecia, dyskretna strona tej demonstracji czyli oczko w stronę lewackiego elektoratu, wciąż wiernego tuskowej kropli ciepłej wody w kranie czyli  „polskość to nienormalność” i komorowskiemu „państwo polskie zdało egzamin” bo to leminże „żelazo”, dziś  już trochę na rozdrożu i na dodatek demoralizowane różnymi 500+ itd.  rządu premier Szydło ta „nadzwyczajna kasta ludzi” musi  kuć, kuć i kuć i skakać wespół w zespół ze swymi  wyborczymy pariasami nawet jeśli wybory parlamentarne dopiero za 3 lata.
Rzepliński&co. właśnie skoczyli jak nie przymierzając przydługi Giertych z przykrótkim Niesiołowskim na pewnym balkonie kamienicy na  Nowym Świecie podczas kodowania tokarzy, pardon – tokowania KODziarzy, w duchu fraszki -  „Kto nie skoczy, kto nie hipnie, Kaczor dziobem w rzyć go szczypnie. Kto nie skacze w PO wierze, PiS mu jutro wsio zabierze!”...
 
...Na tym sobotnim Sabacie Targowickich Kauzyperdów mądrego, uczciwego i lojalnego względem Polski  sędziego, prokuratora czy adwokata ze świecą było szukać, a bezczelne pretensje A.Rzeplińskiego i innych sabatowiczów, kierowane do pana prezydenta, do pani premier, do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego RP,  marszałka Sejmu, że mimo zaproszenia i  „Tu nikt nie jest wrogo nastawiony”  nie przybyli na „kongres” - są po prostu wyjątkowo cynicznie nachalne!
Co sobie wyobraża konstytucyjny zadymiarz i trybunalski pieniacz Rzepliński? Że Prezydent RP, Premier RP, Prokurator Generalny RP i i. majestatem Rzeczypospolitej Polskiej będą firmować  spęd wątpliwych ekspertów prawa – nieuków ale wiernych partyjniaków, których wiedza prawna i konstytucyjna  kończy się na obronie kauzy Rzeplińskiego, że Trybunał Konstytucyjny jest organem pilnującym Konstytucji RP bo akurat taka wersja rozhisteryzowanemu prezesowi TK na tu i teraz pasuje?
 
...Feta na stojąco dla jaśnie prezesa TK Rzeplińskiego nie zaskoczyła bo to przecież jest dziś pierwszy strażak konstytucji uciemiężonej przez kaczolitaryzm  PiS-u  Rzeczypospolitej i zarazem największa ofiara represji kaczoreżymu, że aż strach mu kursować między Czerską i Wiertniczą bo a nuż jakiś TIR z siepaczem Ziobry za kółkiem czyha nań za węgłem albo *rowerzysta/operator taczki/operator ferrari na baterie z pobliskiej piaskownicy (* - niepotrzebne skreślić) „tego” - tfu - Macierewicza zrobi marmoladę z jego czystego i niewinnego jak leluja majestatycznego odwłoka. Na dodatek biedaczek cierpi bóle „odklejania od Europy Zachodniej, której członkiem pełną gębą już się czuł 2-3 lata temu”. Hehehe, to zwykły kit bo tłustych apanaży z kasy TK na które łożą polscy podatnicy może mu pozazdrościć niejeden zachodnioeuropejczyk. Ot, po prostu - boli go odklejanie od koryta.
Na sabacie można się było również spodziewać werbalnych erekcji i erupcji czyli pełnego sugestii tzw. pierzollenia** jak to cudownie miał się wymiar sprawiedliwości za Tuska, Kopacz, Seremeta i Komorowskiego, a jak strasznie jest za Dudy, Szydło, Ziobry, Błaszczaka, no i oczywiście „tego” Macierewicza, który pewnie też sporo kwitów na to TWA ich mać ma ale skurczybyk siedzi cicho, dybiąc na odpowiedni moment, hehehe...
No i pierzollenie było ale o oratorskich popisach zacnych „kongresmenów i kongresmenek” sabatu dość napisały media. Wystarczy przelecieć kilka artykułów mu poświęconych -  np. na onecie czy w GW  też  bo  na to czym one się zachwycały na „kongresie”, zwykłemu obywatelowi włos stawał dęba na głowie i szczęka opadała na widok popisów aroganckiej ignorancji i intelektualnych i zawodowych zasobów „elit” polskiej jurysprudencji. Elit, które ją kompromitują brakiem zasadniczej wiedzy konstytucyjnej, prawniczej i morału, o spadku zaufania społeczeństwa do zawodu prawnika nie wspominając.
Sabat „położyła” I prezesa SN, M.Gersdorf. Jej słowa – „sędziowie nie są politykami, mafią czy grupą kolesi” miały intencję oczyszczenia gildii prawniczej, miały być współczesną formą recepty prof. Strzębosza sprzed ponad 25 lat - „środowisko prawnicze oczyści się samo”. Niestety - stały się wyrokiem. Wyrokiem na te  10%, zgromadzonych w sobotę w Warszawie – tam na  kongres zjechała kasta! Zjechali politycy, mafia i grupa kolesi w togach!
Słowa M.Gersdorf ośmieszyły i zdyskredytowały zarówno ją jako I prezesę SN jak i instytucję SN bo udowodniły, że p.Gersdorf i SN popierają  udział sędziów w życiu politycznym państwa, popierają ich mafijne układy i kolesiostwo i pilnują by tak zostało!
M.Gersdorf wspomniała również o „politycznych harcownikach” czym... precyzyjnie określiła te 10%, obecnych w sobotę w PKiN. Lepiej nie można było!
„Mów co myślisz ale myśl co mówisz”... Wielu pierzollących w sobotę na „kongresie”, pierzollących również na Czerskiej i Wiertniczej, powinno sobie tą maksymą  wytapetować swe mieszkania i biura!
Po tym wszystkim dziwić się, że dziś w korytarzach polskich sądów przed salami rozpraw permanentnie dzieją się  tego typu scenki?  


 
Na koniec, korzystając ze swych praw obywatelskich uwaga pod adresem Rzecznika Praw Obywatelskich, prawnika, który również na sabacie był obecny i zapowiedział, że o prawo do polityki, mafijnych układów i kolesiostwa będzie się upominał...
Panie RPO – najwyższy czas skończyć z byciem Rzecznikiem Platformy Obywatelskiej!

Najwyższy czas zacząć być Rzecznikiem Praw Obywatelskich, do czego pana, panie Bodnar Rzeczpospolita Polska powołała!
Trzech sędziów TK, niedopuszczanych przez A.Rzeplińskiego do orzekania  prawa obywatelskie ma takie same jak sędziowie niepowołani przez prezydenta A.Dudę, w których to sprawie RPO  „będzie się upominał”.
No i panie RPO.... Hmmm....... Obywatel Miernik Zygmunt w pierdlu siedzi!
Posadzony właśnie przez tych, którzy podobno „nie są politykami, mafią czy grupą kolesi”!...

** pierzollenie - termin autorstwa blogera "Fedorowicz Ewaryst"
Cytaty użyte w notce pochodzą z onet.pl i GW
*********
Przy okazji kilka memów z minionego tygodnia:


Śmigło w sedesie czyli najśmieszniejsza afera Platformy Obywatelskiej

$
0
0

Najnowsza afera PO – „afera kiblowa”  w zenicie, a zaczęło się tak niewinnie – od  śmigła, które miało śmiertelnie ugodzić i roznieść rząd PiS. Rząd ma się dobrze, za to cała Polska od kilku dni zrywa boki ze śmiechu mając ubaw z „totalnej opozycji”, która nie dość, że strzeliła sobie samobója to szpetnie ośmieszyła Francję, której caracalowej racji stanu tak zaciekle broni! Na dodatek Francja wciąż nie wie, że widelec w plecy wbił jej nie Antoni Macierewicz z Bartoszem Kownackim, a jej „sojusznik” czyli Platforma O.
Ale po kolei...
MON za sławnych rządów koalicji PO-PSL i niemniej sławnej kadencji prezydenta Komorowskiego B. zaczął proces kontraktowania u francuskiej firmy Airbus Helicopters śmigłowców „caracal”. „Pampersy” - czyli generalicja PSZ z mianowania prezydenta Komorowskiego - były zachwycone nową zabawką. Boże! Tyle światełek i innych bajerów -  termokamery, termofory i termometry, lasery i laski z najnowszych „świerszczyków”, telewizory, noktowizory itd., itp. No kurczę - latająca dyskoteka! I wszystko to na drgnięcie palcem w przysłowiowej dupie  bo te różne tajemnicze czujniki  ruchu itd... Taka zabawka to był szczyt marzeń dla szkolonych w ZSRR na Leninie jeźdźców Apokalipsy, oblatujących się na Mi i Ka ileś tam. A to, że te nowe francuskie zabawki poczęły się za króla Ćwieczka bo w latach 60-tych minionego wieku i dziś nadają się w zasadzie już tylko do muzeum i na złom? A kogo to obchodziło! Zwłaszcza, że sam premier Donald Tusk był zachwycony i pokwikując radośnie długo machał w mediach szabelką jak te wspaniałe, nowoczesne  caracale wydłużą mu i wyostrzą jego „polskie kły”...  Wkrótce premier przestał kłapać o kłach, szabelka też zniknęła żeby się nie wydało,  że to zwykły patyk i stara, wyszczerbiona sztuczna szczęka. Sam PDT też wkrótce się zniknął cichaczem do Brukseli. Polsce została premiera Kopacz i finalizacja superoferty superśmiegieł Airbusa... Rząd i minister ON zabrali się za to z entuzjazmem i „po francusku”, cokolwiek to znaczy. Zamiast fachowo. I rezultat był taki, że Francuzi pierwotną ofertę  na sprzedaż Polsce 70 sztuk superśmigieł za max. 12 mld zł nagle zastąpili nową – sprzedamy wam caracale ale 50 sztuk za 13 mld z hakiem....
Co było przyczyną zmiany – czy Francuzom nie przypadł do gustu etuzjazm  ministrów Kopacz, czy też min.Siemoniak z Piechocińskim nie sprawdzili się po francusku  – można tylko spekulować.
Na pewniaka można stwierdzić jedno –  rząd Kopacz i MON  za finalizację zakupu caracali zabrali się tak jak np.za organizację szczytu NATO w Warszawie w lipcu 2016,  dlatego Francuzi zaczęli ich rozgrywać.
Trzeba również brać pod uwagę inny moment – MON finalizował zakup po przegranych przez B.Komorowskiego wyborach prezydenckich ale podczas finałowej prawej PO przed wyborami parlamentarnymi. PO spodziewając się wykatapultowania powiedziała sobie – na dwoje babka wróżyła więc co my się tu będziemy wysilać, jeśli wygramy wybory to jakoś to pociągniemy z Francuzami, jeśli nie wygramy -podrzucamy fajną zdechłą żabę PiS-owi, niech on się martwi dalej, a my jako opozycja będziemy mieć paliwo do walcowania rządu PiS-u....
Francuzi kombinowali trochę inaczej. Oczywiście wiedzieli, że po wyborach w Polsce pertraktować ws.caracali będą dalej albo z PO, albo z nowym rządem i najprawdopodobniej będzie to rząd PiS... W pierwszym przypadku (PO zostaje u władzy)  byłaby to dla nich bułka z masłem bo  „partner” już znany - plastelina, mięczak i w ogóle cuś jak fajna kobitka – lekka, łatwa, przyjemna i niedroga w kontaktach. W drugim przypadku (PO traci władzę) – niezadowolona ze zmiany wektora w Polsce zwalcowana przez Berlin Bruksela ma swoje instrumenty (+ w odwodzie faceta „polskość to nienormalność” na czele najwyższych struktur unijnych) by Warszawa również pierwszemu po Berlinie i Brukseli Paryżowi zbytnio nie fikała, nie wybijała się na samodzielność, samoinicjatywę, samostanowienie, niezawisłość z powodu jakiejś racji stanu itd., więc finał sprzedaży szmelcu za fajną cenę to w sumie miał być tylko kwestią czasu...
To tak pokrótce sławna historia sławnej transakcji sławnej Platformy Obywatelskiej pod sławnym transparentem „rządy PO jedynym gwarantem dobra Polski i polskiej racji stanu”...
Ile to składów wagonów rolek papieru toaletowego? Chyba tylko Równik jest  dłuższy od nich o 999.9 m gdyby liczyć na metry...
No, ale... Takie skomplikowane obliczenia zostawmy np.ekspertom zapowiadanej przez S.Neumanna komisji PO im.dra M.Laska, choć oni teraz pewnie łamią sobie głowy jak zasypać makiem te wszystkie precle i bajgle, na których przykładzie najnowsi nobliści w dziedzinie fizyki w elementarny i dostępny sposób pokazali  światu... no co? No, to  że  w badaniach naukowych np. przyczyn katastrofy lotniczej można spokojnie użyć do eksperymentów serdelki, puszki po piwie, coli itd. Kubliki chypkich cymbałów z Czerskiej i Wierniczej, różne lizy, stokrotki i chobielińska sikorka za ch...iny ludowe tego nie pojmą, prześladowane głosami „z kabiny”, których wciąż nie ma bo nigdy nie było...
Ja już słyszę ten histeryczny wrzask – tych w/w i różnych innych neurotyczek z latających (ostatnio widziane na Żoliborzu) eskadr czarnych parasolek i wapniaków z Kodowych Odmętów Delirki  gdyby np. słynny ostatnio z kompetencji we wszystkim, ekspert od atomu i mydła do powidła Rysiek Petru, oświadczył im, że często używanym przez fizyków rekwizytem w badaniach naukowych - poza serdelkami – jest... prezerwatywa!
Hahahaha! Koniec świata!...
No dobrze, ja tu sobie szyderstwowuję w najlepsze ale to ostatnie o gumce to Szanowni Państwo wcale nie są jaja ani żarty, szydera, ironia itd.! To najprawdziwsza prawda. Produkt ogólnie dostępny, tani i elastyczny, cokolwiek to znaczy i naukowcy - nie tylko fizycy, nie tylko  z akademii nauk jego przydatność w eksperymentach naukowych potwierdzą. Oczywiście o ile nie są politycznie poprawnymi zombie albo dewotami, którym nic na „p” przez usta nie przechodzi...
 
Wracając do tytułowej najśmieszniejszej afery Platformy Obywatelskiej...
Zerwanie przez Polskę kontraktu na zakup caracali miało być wyreżyserowaną przez PO aferą rządu PiS. „Totalna opozycja” tak zakręciła śmigłem by w oczach całej, nie tylko polskiej opinii publicznej zdyskredytować rząd B.Szydło, zaorać szefa MON A.Macierewicza, zepsuć wizerunek polskiej polityki zagranicznej. I wszystko  poszłoby gładko gdyby  jakiś nadsumienny platfons albo leming, który nagle zaczął grzebać w Wikipedii,  nie wyciął z niej fragmentu o Francuzach, widelcach i wychodku, psującego rzekomo tzw. twarz praszczurów ojców francuskiego superśmigła. I dziś francuscy żurnaliści i politycy histeryzują w mediach głównie na temat kto wcześniej przestał chodzić za stodołę!!! Czy poddani polskich królów czy potomkowie ich Karola Wielkiego. Na dodatek walczą wściekle o palmę pierwszeństwa, hehehe.... 
To we Francji, a w Polsce?  Przeciwnicy rządu B.Szydło wylewają nań hektolitry pomyj i puszczają na żabie udka w truflach  bigosowe pawie aż się kanał na łajbie kapitana Schetyny zapchał. Ale żaden z nich nie wpadł na pomysł spytać Francuzów – jeśli te ich caracale to taki cud, taka rewelacja to dlaczego mają ich w swych siłach powietrznych tylko 14 sztuk, a resztę chcą jak najszybciej upchnąć i na gwałt szukają frajerów na zakup?
Niooo, panie i panowie redaktorstwo z TVN-ów, GW, Trujek itd.? Do roboty! Gdzie te wszystkie zawsze tak wyszczekane czersko-wiertnicze i insze agorańskie orły sokoły Sierakowskie, Krzymowskie, Kuźniary, Żakowskie, Elki Michalik itd.? No gdzie? Acha - farbują na czarno stare parasolki.  A może  wiedzą ale nie powiedzą  "walkirie" nowoczesnej polityki - Pihowicz, Wielgus, Lubnauer  i centralny organ M.Kijowskiego,  wszędobylski i pomysłowy Radomir? Dlaczego nie zada tego pytania gdzie trzeba i gdy trzeba Lech Wałęsa - którego  światowa sława  i autorytet są  podobno 3 razy dłuższe od  Równika i odległości między biegunami razem wziętych?... 
I jeszcze jedna sprawa na koniec, zanim zaproszę do październikowej galerii mych „podróżnych” memów. Otóż  – prawdziwy sprawca wbicia Francuzom widelca w plecy zamiast dalej robić ich w bambus, powinien ich przeprosić za zadany ból  i  widelec wyjąć!
Choćby tylko po to by... sam miał czym odepchać partyjny kanał i źródło smrodu zlikwidować.
Samo spuszczanie wody nie pomoże spłukać afery kiblowej pod dywan, panowie platformersi!

A teraz... Galeryjka, która powstawała podczas krótkich wolnych chwil między Dramą przez Portofino do Saint-Tropez...
Kolejność niekoniecznie wg chronologii wydarzeń. 

Unio! Ty widzisz i nie grzmisz?

$
0
0

...”W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie,
że słyszałbym głos”... z UE.
Jedźmy, nikt nie woła.
...I tylko kuper strusia wypięty
z cementowanego sterczy doła...

Stepy Akermańskie...
Od miesiąca odnoszę wrażenie, że Bruksela z pudlami pańci z Berlina zamieniły się w taki głuchy, zamarły step...
A przecież  „Więcej Unii w Unii!” stepował wciąż J.C.Juncker, „Więcej Unii w Europie” wtórował mu sznapsbarytonem Martin Schulz. Jeszcze na początku września Angela Merkel była wszędzie, pielgrzymując po Europie na zaproszenie i bez.
...Pół września i prawie pół października przyszło mi spędzić tyłem do polityki.  To w sumie miesiąc... Taka przerwa czasem jest dobra bo pozwala nabrać dystansu i spokoju do wydarzeń i ich animatorów, widzi się i słyszy wtedy dalej, bystrzej i bardziej na boki. Zwłaszcza zaczyna się widzieć to,  co próbują zatuszować i przykryć  media,  serwując swoje „esencje  wydarzeń”.
Dlatego właśnie zrobił na mnie wrażenie brak Unii w Unii, brak Unii w Europie, brak w mediach jej najwyższych druidów.  Wcześniej Merkel, Juncker i Schulz przecież nie schodzili ze szpalt gazet, artykuły o ich aktywności zajmowały co najmniej 3/4  miejsca na stronach głównych. Otwierasz lodówkę – Juncker, otwierasz mikrofalówkę – Schulz, otwierasz piekarnik – Angela. Wślizgujesz siępod kołdrę? A tam rajcuje ta „święta trójca” w komplecie + tabuny gadających głów z zeitungów, parismaczów, delasierr itd. W telewizorniach też było ich pełno – wywiady, kometarze i recenzje kto z nich co, o czym i kiedy do kogo powiedział, bez znaczenia czy kanały przełącza się w przysłowiowych Rzymach, Paryżach, Berlinach...
Przez te ostatnie 4 tygodnie  był za to – yes, yes, yesss! hehehe – błysk, a właściwie ryr życia dyra  KE Donalda, którego wcześniej nie było miesiącami, praktycznie od szczytu UE na Malcie z lekkimi zrywami na Brexit.
Lecz choć Donald Tusk to przecież Unia E. w całym swym majestacie, tej Unii zupełnie  nie widać. A dzieje się tyle i w takim tempie, że zwykły obserwator dostaje zawrotów głowy i coraz trudniej mu to wszystko ogarnąć.  Na dodatek dzieją się rzeczy wielkiego  kalibru, które dotyczą Unii, uderzają w Unię, są jej żywotnym problemem - takim „być albo nie być”.
A Bruksela nic. Milczy.
Bo milczy Berlin?...
No, faktycznie – akurat Berlin ostatnio nie ma się czym zbytnio chwalić. Tym bardziej, że jak nic na jego kanclerskim stolcu może wylądować bezmaturalny bibliotekarczyk, a takiego  obciachu w historii urzędu kanclerskiego wszystkich Rzesz to jeszcze nie grali.
Ale... wracając do tego co się dzieje!
Na przykład – członkami państw, pardon – państwami członkami UE  telepie teraz casus CETA,  tzw.uchodźcy w najlepsze zalewają Europę  mimo deklaracji kanzlery Makreli, że  kontrolowany przepust staje się faktem. Zostały gołe deklaracje, a fakty są takie, że „uchodźcy” nadal  podkładają swe bomby gdzie chcą, palą i gwałcą. Wszystko to  bezkarnie bo najgorszym wypadku będą zrobieni na czubków.  Rosja dodaje gazu w zbrojeniach, w wojskowych ćwiczeniach, w prowokacjach w wodzie, na ziemi i w powietrzu, że odpowiedź na pytanie - kto w Europie następny po Ukrainie to tylko kwestia czasu. Proch zgromadzony w jaszczach czeka, lonty wiszą, a Putin w palcach kręci zapalniczką... 
A Unia co? Nic!
Na linii Warszawa-Bruksela też sporo się dzieje. Nie można o tym nie wspomnieć bo przecież wg Brukseli właśnie Polska jest największym burzycielem ładu w Europie i świętego spokoju w Berlinie i Brukseli. Polska jest tym kołkiem i piaskiem w szprychy unijnej machiny i dlatego Polska jest członkiem Unii „specjalnej troski”, którego zakusy na zrzucenie słodkiego unijnego chomąta należy gasić w zarodku. Tymczasem to właśnie Polska francuskiemu pupilowi Brukseli „wbiła widelec w plecy”, jak piszą żurnaliści nad Sekwaną,  Polska zbuntowała połowę Europy przeciw budowie Nord Stream 2 i kwotom uchodźców. Polska wreszcie dała kopa w zadek zacnej unijnej Komisji Weneckiej i podziękowała za współpracę w kwestii TK choć w końcu września jej szef F.Timmermans zapewniał z kijem w jednej ręce i marchewką w drugiej, że on i komisja działają – hehehe - dla dobra Polski, nie walczą z polskim narodem. Jego aroganckie wypowiedzi stały się inspiracją do powstania lewej połówki poniższego mema:

I wypowiedzi Timmermansa:
http://wpolityce.pl/polityka/310186-timmermans-liczy-na-uleglosc-polskie...
Reszta mema powstała w  minioną niedzielę po wiadomości, że rząd RP „dziękuje”  za współpracę z Komisją Wenecką w kwestii rozwiązania sporu o Trybunał Konstytucyjny:
http://niezalezna.pl/87666-polski-rzad-podjal-decyzje-wspolpraca-z-komis...

Oczywiście o obu faktach panowała pełna cisza medialna...
Również ta brukselska bo co Bruksela na to?
Nic! Cisza.
Milcząca od ponad miesiąca kanzlera Angela dopiero kilka dni temu dała wreszcie głos półgębkiem - o zaostrzeniu unijnych sankcji względem Rosji, o czym jutro ma być  w PE. Głos to jednak nieśmiały bo sytuacja kanzlery jest w tej chwili wyjątkowo durnowata. Wiadomo jakie są relacje Berlin-Moskwa. Tym bardziej, że gdy mówisz „Berlin”  - myślisz automatycznie „Bruksela”. Jak o syjamskich bliźniakach. I wiesz, że co zechce Berlin to Bruksela zrobi, bo UE to już żadna unia, a włości, którymi  matriarchalnie rządzi pani na Bundestagu.
Tak na marginesie - w relacji Berlin reszta Unii,  Berlin można przyrównać do... TK Sobiepanka Rzeplińskiego!... Pasuje jak ulał!
Na dodatek tak dziwnie się złożyło, że o Rosji i wydukanych przez Merkel sankcjach  Parlament Europejski będzie rajcował jutro, czyli po dzisiejszej wizycie W.Putina w Berlinie.
Dlaczego nie przed nią?
...
Również tak dziwnie się składa, że europejskie agencje informacyjne  milczą o tej arcyważnej wizycie, jakby jej w ogóle nie było.  Nawet Berlin jest powściągliwy, a „wszechwiedząca” GW i tuba Berlina  tylko bąknęła - „Putin uległ przed solidarnym zachowaniem Zachodu”.
Hehehehe, na Czerskiej personel od ciecia do naczelnego widać wciąż lewituje w oparach sutych urodzinowych toastów na cześć „boskiego Adama”  bo „zachowanie Zachodu” będzie widać dopiero po czwartkowym szczytowaniu w Brukseli!
Medialny jazgot o tych historycznych odwiedzinach w rodzinie podniesie się - z czasowym poślizgiem albo bez - najwcześniej dopiero po jutrzejszym szczycie w Brukseli. By najpierw zatuszować serwilną decyzję Brukseli o sankcjach „Zachodu” i potem fakt, że  jeśli ktoś uległ po wizycie Putina u Merkel, to.... na pewno nie  Putin.
To akurat może się okazać dopiero wiosną albo i później.  
 
...Na głos Brukseli czeka również budowa Nord Stream 2 bo to właśnie centrala UE ma wydać błagosłowieństwo na jego realizację. Tyle, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że ta „zgoda UE” nikomu nie jest potrzebna! Prace przygotowawcze po rosyjskiej stronie trwają w najlepsze, a  niemiecki Sassnitz jakby nigdy nic też już szykuje się na przyjęcie pierwszej partii rur.  Ponieważ wszystko spowija totalna cisza - nawet rzecznicy rzeczników Makreli, jej pudli i media są  ani mrumru, Czyli...? Ta „zgoda”  to zwykły  pic na wodę, fotomontaż, kilimek w oczy reszcie Europy i funt kłaków.
Którymi od dłuższego czasu są  „Unia Europejska”, a szczególnie jej władze, organy i instytucje...
A teraz - coś lepszego niż wisienka na unijnym „torcie”...
Jakimś kolejnym dziwnym trafem  dzień przed wizytą W.Putina w Berlinie Kair nagle wypluł „kamyk milczenia”, że mistrale „Sewastopol” i „Władywostok” - wciąż nie przechszczone przez władze pod piramidami na np. „Ramzes”, „Nefretete” lub „Naser 1” i „Naser 2”albo „Suez Rainbow” i „Aida”,  itd. i itp. - za dolara trafiają na strategiczną listę uzbrojenia Kremla. 
Tiaaa... Putin przyleciał do Berlina ze skrzynką  „Szampanskoje Igristoje” by jego  psiapsióła Makrela bujnęła flaszkami np. w kominek salonu Bundestagu. Tak symbolicznie, jakby rozbijała je o burty mistrali. Bo ona boi się psów więc jej przyjaciel Putin ceremonię tej niby całkiem symbolicznej przysięgi służenia nowej nawy monarsze  wspaniałomyślnie przeniósł do Berlina...
...
Ksiądz, patyk, dupa sałata. Ch..., dupa i kamieni kupa!...
...
Ciekawie to wszystko się rozwija ale nie wiadomo jak się skończy.
Wiadomo natomiast kto poniesie cały ciężar następstw.
Na pewno nie upierdliwe sobiepaństwo w Berlinie i nie jego równie upierdliwe pudle w Brukseli!
 
 

...”będziecie po prostu z okien wyskakiwać!”...

$
0
0

...No i wyskakują!


Ale żeby było śmieszno - nie ci, którym skakanie wieszczy wciąż  prorok z Polanek, człowiek światowy, noblysta i w ogóle wódz. On niech tylko się wkurzy to tak gwizdnie, że 2 mln luda w sekundy na ulice wyjdzie i on te pułki powiedzie odbijać  Warszawę z rąk barbarzyńców Szydło, Dudy, no i tego fajtłapy i psuja Kaczora...   
A przez ten czas wyskakuje mu przez okna „totalna opozycja” z jej nowoczesnymi larami i KOD-owymi penatami. Towarzystwo, które umownie zwać będę „totalna oPOzycja+”.
Wyskakują codziennie. Czasem pojedynczo, czasem grupowo, hurmem, jeden za drugim. Np. latem wyskakiwali przez okna różni  krytycy programu 500+, elyta.  Oburzona w końcu już nie tyle tym, że program jest „dyskryminujący” ale tym, że nad Bałtyk nazjeżdżało się tałatajstwo, hołota z całej Polski. Ze stadami bachorów na dodatek, srających po wydmach itd. I ona, ta elyta, ta sól tej ziemi gdzie ma teraz odpoczywać śmiertelnie zmęczona miesiącami nieróbstwa albo rokiem kombinowania w setkach nowych „Amber Goldów”?...
To tylko jeden przykład z wakacji choć można było ich wymienić,  że hoho, a od po wakacjach do teraz to hohohohohoooo!...
Jesienny, właśnie grupowy wyskok przez okna obserwowany jest w stołecznym ratuszu. Tam zresztą gotowało się od dawna ale ostatnio dziwne dziwy się dzieją bo na przykład taki jeden gościu, który dopiero co bo we wrześniu był wskoczył przez okno na fotel stołecznego wicebufetowego by „uzdrowić i oczyścić” stołeczny samorząd, prawie zaraz poślizgnąwszy się na skórce od banana zrobił fruuuuu. Przez dziurę w bufecie między małą i dużą przystawką bufetowej Hanki.... Już 10 lat Hanka obrasta grzybem i pleśnią swych kamienic na warszawskim ratuszu i nie dziwota, że dziury nie załatała. Nawet dyktą. Ma ważniejsze sprawy... Będzie teraz udawać dobrą kapitankę, że niby skoczy ostatnia z pokładu ale póki co... W przerwach między wywiadami  albo „pomaga” ludziom z ratusza wyskakiwać przez okna, albo przygląda się jak sami skaczą.
Inny grupowy skok totalnej oPOzycji+ przez okna to Trybunał Konstytucyjny (gratulować kondycji prezesowi), potem „jubileusz” TK, a wcześniej „Kongres Kasty Sędziów Polskich”,  zastrzyki finansowe dla fundacji mgra J.Stępnia itd. Siemoniak z Kopacz i Neumannem pociągnęli przez okno cały korowód obrońców caracali i racji stanu żabojadów. W delirce widzieli nawet 6 tys. miejsc pracy ofiarowanych wspaniałomyślnie przez Airbus polskim zakładom.
 
Dla mnie szczytem szczytów wyskoków PO przez okno jest...?
Ale tu wróćmy na chwilę w przeszłość. 
Rok temu, 1.10.2015 premiera Kopacz ukatrupiła twór, podpięty pod KPRM o nazwie - „Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem".  Czyli w skrócie tzw.”Zespół Laska”, stworzony w kwietniu 2013 r. przez premiera Donalda Tuska w celu manipulowania przyczynami katastrofy smoleńskiej z dnia 10 kwietnia 2010 r. dla osiągnięcia korzyści politycznych!
A jak brzmi pełna nazwa  właśnie powstałego „Zespołu Kierwińskiego”?
UWAGA!  „Parlamentarny zespół do zbadania przypadków manipulowania przyczynami katastrofy smoleńskiej z dnia 10 kwietnia 2010 roku w celu osiągnięcia korzyści politycznych”.
Hehehehe!
Czy nie piękna „powtółka z łozływki”?...
Powstanie Zespołu Laska wymogły okoliczności - bajerowane przez 3 lata pancerną brzozą społeczeństwo zaczęło sobie niebezpiecznie uświadamiać jaką karykaturą jest tzw.śledztwo smoleńskie, jaką karykaturą jest tusko-komorowskie „państwo polskie zdało egzamin”, a Tusk tracił  pewność czy wieczorem idąc spać jako premier, jako premier rankiem się obudzi. Czyli – dotychczasowe korzyści polityczne  PDT zaczął miażdżyć walec politycznych skutków jego wszystkich decyzji i działań po 10.04.2010  i każdy dzień utrzymania się przy władzy to był dar losu. Trzeba było szybko odzyskać stracone barykady i po to Tusk "urodził" Zespół Laska.
Zespół Laska miał wyjaśniać opinii publicznej głównie kwestię jaki ten Macierewicz i jego Zespół Parlamentarny jest be.
Zespół Kierwińskiego ma wyjaśniać opinii publicznej jaka be jest stworzona przez – już ministra -  Macierewicza Podkomisja Berczyńskiego.
Czyli? Nic nowego! 
Stawiam orzechy przeciw dolarom, że jedyną różnicą między Zespołem Laska i Zespołem Kierwińskiego jest i pozostanie ta, że w Zespole Laska funkcje przewodniczącego i oficera prowadzącego pełniła jedna osoba – płk Maciej Lasek.
 
 
...Wyskakuje przez okna totalna oPOzycja+. Na potęgę. Walą w asfalt, wstają, otrzepują się i... znów bieg po schodach na górę by znów skoczyć!... A każdy skok to - każde wystąpienie ich niewyparzonych pysków jak ostatnio to Śledzińskiej-Katarasińskiej czy Grabarczyka w Sejmie RP, Halickiego w telewizorni, każde byłe, aktualne i przyszłe kalumnie Niesiołowskiego, każde pojawienie się Kopacz i otwarcie ust Bronka, każda mądrość Ryśka Petru i jego marmozetek. A Kijowski? Ten to się naskakał przez te okna! Cały weteran choć ten jego KOD jeszcze robi w pampersy. Ale Mateusz jest twardziel. Choć posiniaczony, na dodatek ciężko pobity na dworcu, nie odpuszcza – będzie skakał dalej, do skutku, „aż PiS padnie”...
Skaczą Czuchnowskie i Morozowskie, cała Czerska i Wiernicza, nawet sędziwy Michnik był wyskoczył z okna. W kapciach, kalesonach i szlafmycy. Za co? A za to, że był poproszony o  przekazanie pozdrowień swemu braciszkowi... Tylko patrzeć jak sikorka Applebaum rzuci się z okna robiąc z niego męczennika kaczyzmu choć sama jeszcze liże rany po swym wrześniowym skoku z „Empire Washington Poste”. Anka! Bądź odważna! Zrobisz to!  
 
...Przyrównuję dziś słowa i działania totalnej oPOzycji+ do samobójczych wyskoków z okien. Bo po prostu takie są! Te z przenośni, metafory, są dla skoczków tak samo, a może nawet bardziej śmiercionośne od prawdziwych skoków bo przedłużają agonię, w której samobójcy sami odzierają się z godności.
PO przez pierwsze lata swych rządów wyskakiwała przez okna, ale parteru, dla własnej zabawy - poharatać w gałę, na ośmiorniczki, powydawać „na szpilki dla pudelków w metrze” czyli znajomych królika państwowe pieniądze:
http://wpolityce.pl/polityka/312997-w-internecie-furore-robi-lista-absur...
 
Wyskoki z wyższych okien zaczęły się po 10 kwietnia 2010 r., a rympał i kompletne nieliczenie się z nikim i z niczym zaczęły się po „reelekcji” PO w wyborach w 2011 r. Czym to się skończyło? W 2015 r. Polacy  najpierw wyciepli przez okno Pałacu na majową trawkę Bronka  i to była poważna przestroga dla rządzących - koalicjo PO-PSL masz kilka miesięcy czasu by zmienić wektor!
Zero reakcji.
Rezultat?
25 października pofrunął na długie grzybobranie cały wieloletni „dorobek polityczny” Donalda Tuska, budowany przez niego w pocie czoła od chwili gdy jako młodzieniec z loczkami i lekkim odmętem szaleństwa w oczach dukał płaczliwie  „Panowie, policzymy głosy...”...
Dziś to całe Towarzystwo Wzajemnej Adoracji, które zaczął wtedy budować  prze na górę i skacze na główkę jak wariat, który założył się, że skoczy z najwższej w okolicy topoli na mokrą ścierkę i nic mu się nie stanie. No i skoczył.... Pogotowie nie miało w zasadzie co zbierać ale to co zebrało, w ostatnim tchnieniu życia wyszeptało – „Kto mi qrwa wyżął ścierkę?!”...
Tak właśnie zachowuje się od roku totalna oPOzycja+. To apogeum wariactwa i histerii bo co słowo – to skok wariata z topoli, co gest – to skok z 10-tego piętra. Co pomysł – to skok ze 100 m na mokrą ścierkę....
A potem... Schetyna skarży się aż w Brukseli – PiS wyżął mi ścierkę, Kopacz -  w wałkach  susząc w pralce z włączoną wirówką włosy żeby u Moniki nikt nie pomylił  jej z kropką nad „i”  - łka „kot Kaczora nasikał mi do wody w wannie”, Halicki histeryzuje – „Jakie telefony dzwoniły, kto dzwonił, kto odbierał?”,  zakatarzone śledziony bronią swej PRL-owskiej kariery, feministki demonstrują na ulicach jak zastąpić spiralę automatyczną parasolką, a taki jeden dupek celebryta żałuje na twitterze, że 10 kwietnia nie wsiadł do samolotu i pyta kiedy będzie następny taki bombowy rejs żeby się załapać na listę...

Trudno się dziwić, że Tusk zwiał do Brukseli, że Lolo Pindolo to nawet obywatelstwo zmienił żeby się odciąć od tego rozhisteryzowanego schizofrenicznego towarzystwa. Coraz trudniej się dziwić Ryśku Petru, że popełnia zabiegi ciąży, że miesza filiżanką w szklance i głowa psuje mu się od góry gdy on żeby jakoś utrzymać się na powierzchni tego oceanu totalnie-opozycyjnego barachła musi jednocześnie robić sztuczne oddychanie zatkniętemu szczawiowo-mirabelkową astmą Stefanu, lewatywę Kijowskiemu i jego KOD-owym zastępom, pilnować publiczności swych marmozetek bo ucieka gdy one robią briefing i głupie gadają do pustych krzeseł. No i szuka kasy by mu Nowoczesna nie wyzionęła ducha...
 
...Prorok z Polanek, czyli ten, który tytułową mantrą straszy od kilku miesięcy rząd RP,  w bardzo złą godzinę chlapnął tym swym „proroctwem” bo...  sam osobiście wyskakuje z okien prawie codziennie i sławy jego rekordowych skoków nikt nie pobije. Tym bardziej, że on jako człowiek wielki, do wielkich rzeczy stworzony, noblysta itd.,  nie wyskakuje z jakiegoś głupiego półpiętra albo zegara na PKiN bo stamtąd to skaczą tylko albo frustraci albo frajerzy i szaraczki. Nie! On nie frustrat, nie frajer, nie szarak, przeciwnie – rex całą gębą. On wie czego chce i wie jak to mieć. On z tytułu swej wielkości po skoku motorówką przez stoczniowy płot jeśli znów na stare lata musi hipkać, to już tylko z wielkich wysokości. Jak np. z wierzchołków szklanej świątyni prawdy na Wierniczej albo z czubka organu Michnika, z których dziś płyną w Polskę jego proroctwa. A jak tego będzie mało żeby „obalyć PiS”  to on w samych slipach ruszy na Mount Everest... I go zdobędzie!
Hehehehe!....

Na koniec kilka ostatnich październikowych memów:

 
 

 

O cierpieniu, współczuciu i sprawach państwowych... W Miesięcznicę Smoleńską

$
0
0

Dziś kolejna Miesięcznica Smoleńska... Trochę zdominowana jutrzejszym świętem narodowym i wszystkim tym co już się wokół niego od jakiegoś czasu dzieje i dopiero się dziać będzie.
Ci co prawdziwie cierpią po stracie bliskich w Smoleńsku, ci co prawdziwie i szczerze potrafią współczuć bliźniemu, ci co sprawy państwowe traktują jak sprawę nadrzędną – dziś rano już byli na Krakowskim, byli wieczorem w Archikatedrze by przejść w Marszu Pamięci ulicami Warszawy, byli pod Krzyżem Katyńskim w Krakowie i w tysiącach miejsc w Polsce, gromadzących Polaków w każdy dziesiąty dzień miesiąca w znak pamięci.

Ci, którzy zarzucają im brak współczucia i nawet zwykłej empatii, nekrofilię, gdzie są? Wyją w mediach, na portalach społecznościowych, pikietują na ulicach albo za granicami Polski szukają sojuszników do walki z Polską i jej demokratycznie wybranym w wyborach powszechnych prezydentem i rządem. Wielcy humaniści Giertych, Nałęcz, Niesiołowski, Bodnar i i. dziś pochylają się nad cierpieniami tych, którzy za chwilę wstąpią na cierniową drogę ekshumacji – co to za bestialstwo, okrucieństwo tak znęcać się, tak rozszarpywać rany bliskim ofiar smoleńskich.
A gdzie oni byli w 2012 r. gdy cierpiały rodziny ekshumowanych bliskich i cierpiały podwójnie – raz z powodu naruszenia wiecznego spoczynku, i po razy kolejne gdy okazało się, że nad grobami opłakiwali nie swoją matkę, babcię, ojca czy wujka...
Gdzie wy wtedy byliście – panowie Giertychy, Niesiołowskie, Grupińskie itd? Tacy dziś empatyczni, współczujący, tacy ludzcy... Czy któryś z was choć na chwilę spojrzał w załzawione oczy wdowie smoleńskiej gdy ciało bliskiej jej osoby ekshumowano? Czy któryś z was wyraził choć słowem swe współczucie tak potwornie oszukanym przez „państwo polskie zdało egzamin” rodzinom smoleńskim?
Nie!
Gdzie wy byliście przez te 5-6 ostatnich lat gdy miliony Polaków zbierały się na miesięcznicach i rocznicach smoleńskich, domagając się tylko uczciwego, rzetelnego śledztwa?
Wy wtedy wciąż biliście brawo tym wszystkim, stojącym za „państwo polskie zdało egzamin”! Tuskowi, Kopacz, Seremetowi, Komorowskiemu, prokuratorom wojskowym...
Dla was śmierć urzędującego Prezydenta RP nigdy nie była sprawą państwową! Dla was jedyną sprawą państwową było sprawne zakopanie ciał ofiar smoleńskich w ziemi na 2.5 m wgłąb, zgodność raportu J.Millera z raportem Anodiny i nadanie polskiemu śledztwu smoleńskiemu takiego toku by niczego nie wykazało, by jak najszybciej je zamknąć.
...Dziś Miesięcznica Smoleńska!
...Dziś Rzeczpospolita Polska jest ćwokiem!...
(Hołdys na twitterze o Prezydencie RP, A.Dudzie - Ćwok prosi rodziny ofiar o wyrozumiałość. Ćwok nie prosi prokuratorów o szacunek dla rodzin ofiar).
Najjaśniejsza Rzeczpospolita jest ćwokiem bo włączając w śledztwo smoleńskie czynności, których nie dopełniło „państwo polskie zdało egzamin”, zaczęła dopełniać swego państwowego obowiązku względem Ofiar Smoleńskich. Wszystkich. Bez wyjątku! Bez podziałów na „naszych i waszych”. Jak robiła to była Pierwsza Para RP – „naszych” zapraszała do Pałacu na herbatkę i ciasteczka, preparowała „listy do Prezydenta RP”, „waszych” odsyłała do wszystkich diabłów. Jak ludzki Stefan Niesiołowski, który u wnioskodawców o ekshumacje w 2012 r. odkrył „przejawy nekrofilii” , a obecnie zarządzone z urzędu prokuratorskiego ekshumacje nazywa profanacją ponieważ nie zgadzają się na nie sympatyk prezydenckiej herbatki, pan Deresz i ciasteczkowe TWA Anny Dziadzi de domo.

Na koniec – pewne pytanie mnie męczyło w dniach przed dzisiejszą miesięcznicą...
Ponieważ Trybunał Konstytucyjny i jego prezes od ponad roku nie dają Polakom chwili wytchnienia w walce o uznanie ich praworządności i zasług w staniu na straży prawa, sięgają nawet po zagraniczne instrumenty i autorytety by to uznanie wyrwać Polakom z gardła, a przedtem latami byli albo w hibernacji albo jak yeti – wszyscy o nich słyszeli ale nikt nie widział, muszę spytać - gdzie 10 kwietnia 2010 r. był Trybunał Konstytucyjny i jego ówczesny prezes, dr Bohdan Zdziennicki?
Pytam bo 10 kwietnia 2010 r. był właśnie wielkim dniem Trybunału Konstytucyjnego RP, który w ramach konstytucyjnego zagwarantowania ciągłości państwa miał wraz ze Zgromadzeniem Narodowym dać promesę ówczesnemu marszałkowi Sejmu RP na objęcie urzędu „p/o Prezydenta RP”.
Wróćmy zatem na chwilę do tego tragicznego 10 kwietnia 2010 i przypomnijmy sobie jak procedura przejęcia urzędu prezydenckiego przez marszałka Sejmu RP się faktycznie odbyła...

„10 kwietnia o godz.14.29 marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski bezpodstawnie obejmuje funkcję pełniącego obowiązki prezydenta ZANIM ciało Lecha Kaczyńskiego zostało odnalezione i zidentyfikowane (pierwsza nieoficjalna informacja o znalezieniu ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego pochodzi z godz.15.54, Jarosław Kaczyński dokonuje oficjalnej identyfikacji ciała Prezydenta RP o godz.22.16, mimo to marszałek sejmu, B.Komorowski od ponad 8 godzin już sprawuje funkcję P/O prezydenta). Marszałek Komorowski nie wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z odpowiednim wnioskiem, Trybunał Konstytucyjny 10 kwietnia nie został zwołany jak również Zgromadzenie Narodowe, które powinno stwierdzić o „trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu, ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,” (Konstytucja RP, art.131, ust.4), które jako jedyne mają prawo powierzyć Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta RP.

http://www.trybunal.gov.pl/index2.htm (link is external) (link is external)
Na stronie TK - brak danych z 10 kwietnia 2010 r. o złożeniu przez Marszałka Sejmu wniosku.
http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/tkall?OpenAgent&6 (link is external) (link is external)
Na stronie Sejmu RP brak wzmianki by TK zbierał się między 3 i 20 kwietnia (daty ostatniego przed 10 kwietnia posiedzenia TK i pierwszego po 10 kwietnia b.r.).
http://www.senat.gov.pl/k7/pos/kalpos.htm (link is external)
Ze strony Senatu RP wynika, że pierwsze posiedzenie Zgromadzenia Narodowego po 9 kwietnia odbyło się 6 sierpnia 2010 r. „

...Cytowany fragment pochodzi z mojej notki* z 6 listopada 2010 r.
Dziś, po ponad 6 latach od tragedii smoleńskiej, zamieszczone w niej odnośniki - do stron TK, Sejmu i Senatu RP odprowadzają do stron o zupełnie innej treści. Nie wykluczam jednak, że cierpliwe wyszukiwanie odprowadzi w końcu do podanych przeze mnie w notce informacji.

Tragedia smoleńska to ponad 6 lat mgły, którą niesławnej pamięci „państwo polskie zdało egzamin” otulało ostatni lot Tu154M nr boczny 101 z Prezydentem RP na pokładzie i Jego towarzyszami, którzy lecieli do Smoleńska skłonić głowy na mogiłach katyńskich. By przypomnieć tamtym Ofiarom, że pamięć Rzeczypospolitej Polskiej o nich trwa. Za tę pamięć sami mieli się rozpłynąć w niepamięci – Narodu i Państwa.
Tragedia smoleńska to również dziesiątki ofiar „seryjnego samobójcy”.
Nie udało się...
Dziś Rzeczpospolita Polska stoi na straży Ich pamięci!

* - http://niepoprawni.pl/blog/1830/co-po-10-listopada

Czy spełni się sen Mateusza?

$
0
0

No, coś niesamowitego! Jeszcze miesiąc temu, gdy wprawdzie już mu nie rosło ale mu też nie spadało zaklinał się, że on i jego KOD z narodowcami - tymi wywrotowcami, nacjonalistami, kibolami itd. wspólnie w żadnym marszu w życiu nie pójdzie.

No, coś niesamowitego! Jeszcze miesiąc temu, gdy wprawdzie już mu nie rosło ale mu też nie spadało  zaklinał się, że on i jego KOD z narodowcami - tymi  wywrotowcami, nacjonalistami, kibolami itd. wspólnie w żadnym marszu w życiu nie pójdzie. Nie pójdzie również z tymi PiSiorami, co to mu zawłaszczyli już wszystko – demokrację, wolność, wartości, tradycje, powstania, sierpnie i grudnie Solidarności, Żołnierzy Wyklętych i dalej zawłaszczać chcą. Nie pójdzie bo on przecież nie po to z PiS-em walczy, nie po to KODerastów na ulice wyciąga żeby PiS obalali, by za chwilę cokolwiek z nim świętować. PiS tylko alimentów, skubany,  nie chciał mu zawłaszczyć, no i tych rocznic, w które jego nowy przyjaciel Bronek przez 5 lat dęby sadził...
Ludzie jeszcze się turlają ze śmiechu z bojowego hasła Mateusza na 11.11.2016 – „Warszawa jak Berlin 1933”,  bo w swych październikowych snach o szpadzie już się widział na czele ćwierćmilionowej armii KOD-u na ulicach Warszawy.

Miało być z zadęciem i przytupem, ludziów jak mrówków, jak na berlińskich defiladach gdy faszyzm się rozpełzał po Europie, a wyszło co wyszło - Polakom pikne i z jajami hasło wodza KOD-u od razu skojarzyło się z brunatnym robactwem Adolfa i Matteo zjadłszy kilka worków owsa na „p” i na „k”, zaczął w zaciszu swej sławojki kombinować nowe.
I tak urodziło się nowe  - „KOD Niepodległości”. Znów przytup, znów surmy zbrojne słychać w nim było, a blask wici widać  tak daleko jakby sto stodół płonęło choć hasło bez żadnego sensu i przesłania. No bo co to jest za zwierz – „Komitet Obrony Demokracji Niepodległości”, no co?... Jeszcze gorzej niż hasło  „Warszawa jak Berlin 1933”, które przynajmniej po polsku brzmiało.  No, ale... Don Matteo już się widział w alegorii  jak  wiedzie KOD-owe pułki na bolszewofaszystę Kaczora by w glorii kijowskiego cudu nad Wisłą odbyć rzymski tryumf w Warszawie i przynieść niepodległość ciemiężonemu przez PiS-owskiego smoka ludowi.
Ale sprawa się ryyypłaaaa!... Cesarz Valens bez wypowiedzenia umowy o działo był mu rzekł bez krępacji –  „Synu mój,  koniec pieszczot! Nie chcem ale muszem cię i twój KOD opuścić bo mój kumpel z Belwederu Bronek powiedział mnie, że u mme Platfonsy kończy się bal  i zaczyna kac,  któren wyleczyć mogom tylko ręce, które obalyły komunę. Znieś zatem ten temczasowy rozwód z kulturom i godnościom osobystom bo wielka przyszłość cię czeka – to ja Trumpa prezydentem zrobyłem i jak mnie mylionerem zrobisz albo Nobela ci dadzą to  prezydenturę masz jak w naszym parabanku Cinkciarz&CO! Gudbaj temcaszem!”...

Na niepodległość  "KOD-u Niepodległości" dało się wczoraj nabrać... A właśnie - ile sztuk? Bo przedobrze znana z dobrego liczenia bufetowa tym razem cuś nie spieszyła się liczyć tych tysięcy wojów Mateusza choć jeszcze w maju wyszło jej ludziom lekką rączką ok.240 tysięcy, co nawet sam Niesiołowski „na mój dusiu” przysięgał, że było tak 230-260 w porywach.  A wczoraj?  Hanka milczy o tych tysiącach choć marsz „KOD-u Niepodległości” miał być o wiele liczniejszy od tego narodowego „Polska bastionem Europy!” . Pewnie z zemsty milczy, za odpowiedź resortu ministra Błaszczaka na jej apel „O udzielenie wsparcia służbom zaangażowanym w nadzorowanie porządku 11 listopada w Warszawie”, który pisała albo  tknięta nagle „duchem charyzmy” ministry Piotrowskiej, albo na super fleku... Resort zareagował delikatną sugestią żeby spadała na drzewo i Hanka się zniknęła, wysyłając panią Gawor by za nią oczami świeciła. Ta,  pytana o frekwencję  KOD-u dyplomatycznie stwierdziła, że stołeczny ratusz w tym roku nie miał zamiaru się skupiać na liczeniu uczestników.
Nie dziwota – po taaakiej kupie ratusz teraz musi się skupić nad czym innym, hehehehe! 

Wczoraj don Matteo tak się napalił na to wspólne świętowanie 100 lat niepodległości w 2018 r., że wziął i na pierwszy ogień profilaktycznie olał dziadka Waldka Kuczyńskiego,  nestora gównowyborczego dziennikarstwa, obrońcy żeby w tenkraju było jak było i wielkiego sympatyka KOD-u. Jutro Don Matteo może mieć za to mocno przesrane i nie tylko  na Czerskiej bo co on np.zrobi gdy wielki filantrop papcio Soros, któren jest pies na PiS,  kurek mu przykręci?  A jak nic może przykręcić - choćby za te definicje patriotyzmu, które Mateuszowi lały się  z ust  gdy z trybuny „mówił Dudą”. Tak, tak! Wczoraj Mateusz  po raz pierwszy nie „mówił Bronkiem” choć Bronek stał obok.
Metamorfoza targowiczanina w państwowca  już zaczęta?
Chyba tak bo Don Matteo już wie, że z Velensem, Ryśkiem i Bronkiem to on ćwierć miliona KODziarzy przez krzywy makaron typu „rurka” będzie oglądał jeśli szybko nie zmieni „optyki” i nie podepnie się pod imprezę pod patronatem prezydenta Dudy.
I wczoraj zaczął kuć to żelazo, póki gorące. I póki.... go nie zmienili na nowszy model.
Co mu wyjdzie – czas pokaże ale Boże uchowaj przed takimi „patriotami”.
Amen.
 
A teraz...?  Piosęka! (jak mówi Andrzej Rosiewicz)
Można pośpiewać zwiedzając galeryjkę memów z ostatniego tygodnia...
 
A mnie się marzy kurna, chata!
Taka normalna Polska, bez Wałęsy, Rzeplińskiego.
Gdzie nikt nie szczułby Unią i nie wymachiwał bata,
ni musiał słuchać pierdół Ryśka, Kijowskiego...
A mnie się marzy kurna, chata!
Polska bez politycznych dziwek i alfonsów,
bez Targowicy, kabotynów co za byle gnata
włażą w rzyć eurokołchozowych bonzów!
 
...Pojechać latem z dziećmi w Tatry, do Juraty,
lub na Mazurach słuchać jak żurawie w trzcinach grają
i żeby nie wył żaden celebryt pryszczaty -
„Bachory chamów 500+  na wydmach mi pod nosem srają”...
 
Właśnie! Taka Polska mi się marzy -  bez Wałęsy, bez Rzeplińskiego! Bez tych dwóch „spiritus movens” grandy, którą przed ponad rokiem rozpętali i bełtają naiwnym Polakom w głowach, promując lewactwo, ruję i poróbstwo. To jest kula u nogi Rzeczpospolitej, która będzie tak długo hamować remont Polski  jak długo te dwa szalone wałachy będą bezkarnie nadużywać swego stanu i statutu, nadanych im przez państwo polskie by mu służyli. 

GALERIA

...Może przynudzam już ale przy okazji galeryjki muszę jeszcze opowiedzieć o pewnym memie, który miał dla niej powstać ale nie powstał. Siedzi wciąż w mojej głowie i chyba tam już zostanie bo słaby grafik ze mnie. Chyba, że... ktoś mi wymyśli myszkę w kształcie ołówka.
A może jakiś mistrz kreski komputerowej łapnie pomysła to proszę bardzo!
...Cały świat zachwyca się rzymską fontanną „Di Trevi”. Ja też się zachwycałam, pieniążek wrzucałam by tam znów wrócić i wracałam ale od lata tego roku jej nie cierpię bo wystarczy mi tylko o niej pomyśleć i...  Okeanos jakoś tak dziwnie dostaje gębę Sorosa, u piersi wisi mu przyssany Rzepliński, pod okrywającą słabizny szatą gmera mu łapami przy „klejnotach” Bolek, a jeden z trytonów to nawet ma paszczę jak wypisz, wymaluj - Kopaczka. Tyle że bez okularów, garsonki i szpilek, a zamiast wody jad kobry z jej pyska tryska...
Prawda, że ohyda? Ale... Di Trevi to pestka przy „naleśnikach niepodległości” mojej Contessiny! Lecz o tym jutro spróbuję napisać bo ooooo... właśnie! Muszę spływać! Contessina z kicią Karoliną na cito potrzebują „trzeciego do brydża”! 

 

Za co jest lubiany i szanowany Jarosław Kaczyński? Czyli... Elementarne, Watson!

$
0
0

Do napisania tego tekstu sprowokował mnie komentarz pewnego cymbała na mym blogu – „Całe szczęście, ze ten wasz kaczor niedługo umrze”... http://niepoprawni.pl/comment/1525511#comment-1525511 Ot, odezwał się „nieśmiertelny”. Hehehehe!... Ale dobrze, jedźmy dalej - wciąż słyszymy, że jesteśmy podzielonym społeczeństwem bo dzieli nas to, tamto, śmo i owamto. No i oczywiście dzieli nas prezes PiS. Jak dzieli? Na lubiących go i szanujących, i na tych, dla których dzień bez oplucia go jest dniem straconym. Za co jest opluwany? Plujki powodów mają cały alfabet – od „A” czyli np.„A bo nie ma żony, konta, prawa jazdy” przez „B” – „Bo jest niski” i „C” – „cieszy się szacunkiem, sympatią za nic i wciąż mu rośnie”. I tak blebleble do np. „N” jak „Nieprzekupny” aż do „Z” – „Zawadza”. Trzeba przyznać, że ciężar tych „argumentów” powala bo są jak pretensje do trawy, że jest zielona, do wody że mokra, do kamienia bo twardy, pryszcza że swędzi itd., itp. I teraz pytanie – komu i w czym zawadza J.Kaczyński? Ponieważ Kaczyński jest przede wszystkim politykiem i państwowcem, na dodatek takim przez wielkie „P” – zawadza tym, którzy kreują się na polityków (albo są kreowani przez sobie podobnych) na polityków i pozostają wciąż tylko politykierami, propagandzistami i politycznymi prostytutkami. Dlaczego tak piszę? Człowiek uczy się całe życie, a ministrowie trzech rządów koalicji PO-PSL, rządzącej w Polsce od 2007 do 2015 r., jej posłowie i senatorzy przez 8 lat mieli unikalną okazję i szansę nauczenia się bycia politykami. Byli takimi 6-7-latkami idącymi na 8 lat do szkoły by zdobywać wiedzę. Tyle, że o ile te 6-7-latki po 8 latach nauki mają wiedzę o niebo szerszą od umiejętności czytania, pisania i liczenia, to ci koalicyjni „politycy” pokazali, że po 8 latach w wielkiej polityce nie tylko nie potrafią pisać (w bulu i nadzieji), nie tylko nie potrafią czytać (vide miliony przykładów przekręcania cudzych wypowiedzi co oznacza brak umiejętności czytania ze zrozumieniem), a liczyć potrafią tylko na etapie dodawania sobie kolejnych zer na koncie bankowym czy to z łapówek czy z innych przekrętów, z rozprzedawania Polski na prawo i lewo. Krótko mówiąc – koalicjanci PO-PSL wchodzili do polityki jako polityczne buraki i jako takie dziś dokańczają swe „kariery” w totalnej opozycyji. Nie jestem za tym, żeby ktoś, kto wchodzi do polityki musiał się jej dopiero uczyć. Przeciwnie - chcesz do polityki? To wchodź do niej przygotowany! Nie jak psychiatra, który prawem partyjnego kaduka stał się ministrem obrony narodowej, nie jak folklorysta buszujący w krzakach ministrem cyfryzacji, a teraz jest europosłem i gra w europarlamencie na smartfonie w cymbergaja bo się nudzi – nie rozumie o co biega na obradach prowadzonych po angielsku czy niemiecku. Nawet gdyby rozumiał to on przecież w materii ekonomiki, gospodarki, prawa międzynarodowego itd. jest zieleńszy od kapuścianego głąba... Takim właśnie „obywatelom” zawadza J.Kaczyński! Za PRL-u to był sort ludzi z dwiema zasadami - „Czy się stoi, czy się leży – 5 patyków się należy” i „Co je twoje to je moje, a co moje to nie ruszaj, zgago!”. Minęło sporo lat, PRL zdechł ale zdemoralizowany sort został. Dziś płacze za tym co było, walczy o powrót „żeby było jak było”, bez żadnych hamulców moralnych od zwykłego Kowalskiego po ex prezydenta RP skarży się na Polskę i donosi za jej granicami, histeryzując jak nagle odbity od piersi wycieńczonej kilkuletnim karmieniem matki 5-latek. Przez ostatnie 6 lat miałam wiele okazji spytać zwykłych ludzi – przyjaciół, znajomych i nieznajomych – nielubiących Jarosława dlaczego go nie lubią. Odpowiedzi zawierały się mniej więcej w ramach alfabetu, o którym wyżej napisałam. Mnie też pytali czy go lubię i tym nielubiącym go, plującym odpowiadałam – lubię go za... Alika, za Fionę i inne koty! No bo o czym z takim rozmawiać? O polityce może? O politykach, o Polsce? Że powinna być Polską wszystkich Polaków, nie prywatnym folwarkiem bandy złodziei, nieuków, analfabetów, prostytutek, rozwydrzonych smakoszy ośmiorniczek i kolekcjonerów zegarków? Hahahahaha! Rekapitulacja Za co jest lubiany i szanowany Jarosław Kaczyński? Za rzeczy proste, nietrudne bo naturalne w swej istocie – istocie wielowiekowych więzów krwi i świadomości narodowej przynależności, wyssanej z mlekiem matki. Za serce bijące w rytm Mazurka Dąbrowskiego. Za co jest nienawidzony Jarosław Kaczyński? ... Za rzeczy proste, nietrudne bo naturalne w swej istocie – istocie wielowiekowych więzów krwi i świadomości narodowej przynależności, wyssanej z mlekiem matki. Za serce bijące w rytm Mazurka Dąbrowskiego... PS. Zaznaczam z góry - proszę nie traktować mnie jak adwokata J.K., moje prywatne poglądy i sympatie polityczne i inne zostały wyłączone na czas pisania tego tekstu. Poza tym - mieszkam zagranicą więc moje obserwacje są zdystansowane przez czas nieobecności w Polsce i odległość zatem nawet kwestia interesowności odpada. Opisuję co widzę, nic więcej, nic mniej.

Islamizacja Europy przez... żołądek Europejczyka!

$
0
0

Koniec świata!
Na taki gwałt to nawet zlewaczeni do szpiku kości Francuzi zaprotestowaliby choć  kredkami po asfalcie, a ten butny tak zawsze naród niemiecki co? A nic! Ani mrumru, tylko uszy po sobie i wpieprza potulnie indycze i kurcze piersi zamiast ukochanych wurstów.
O co chodzi?
„W miejscowości Neuss w zachodnich Niemczech w szkołach i przedszkolach nie wolno już podawać wieprzowiny ani parówek. Uczniowie maja wybór między kurczakiem a indykiem. Stało się tak pod naciskiem lokalnej społeczności muzułmańskiej. Nie wszystkim w mieście się to podoba – donosi lokalny portal „Stadt-kurier.de”.(...)
Moni Rötzsch, prowadząca w krytej pływalni w Norbad w Neuss bar szybkiej obsługi twierdzi, że muzułmanie nie tylko nie życzą sobie, by podawała w swoim barze wieprzowinę, ale domagają się także, by dania drobiowe, które zamiast tego wzięła do menu, były przyrządzane na innym tłuszczu, innej patelni a najlepiej „w innym miejscu”.”*
 
Gdzie niedawne deklaracje Angeli Merkel, że tubylcom ze strony tzw. imigrantów już wiecej nie stanie się żadna krzywda, że nie będzie żadnej islamizacji? Gdzie te jej przestrogi pod adresem gości – chcecie mieszkać w Niemczech, dobrze ale  pod warunkiem poszanowania naszych niemieckich  obyczajów, tradycji, religii itd.?...  Szef niemieckiej dyplomacji właśnie niedawno w Bundestagu własną piersią bronił świętego niemieckiego prawa do wieprzowych szynek, golonek, ogonków i cynaderek....  A tu panie dzieju rzeczywistość kopie do drzwi - przybywa gość Hasan z gościem Abdulem do domu Angeli, sika do fikusa, wysmarkuje się w firankę, wywraca stół z jadłem i oświadcza krótko – gospodyni, jej pudlom, kamerdynerom byłym i aktualnym: „Won, świnie! Allah tu teraz rządził będzie!”.
A ona co?  Ano nic! Bo gość w dom - rzecz święta. A tak przy okazji – gdzie się zniknęła kanzlera Angela???
 
...Bruksela i Berlin od lat nic tylko pouczają i popędzają Europę by przyjmowała ich lewackie standardy. Od roku Bruksela i Berlin „uczą” Polskę swej lewackiej liberalnej demokracji i liberalnie-demokratycznej europejskości. Od wczoraj zaś chcą uczyć Trumpa swej lewackiej Europy... 

No i co Trumpowi powie taki bibliotekarzyna Martin fon Schnaps? „Ucz się Donald szybko Europy bo jak nie to wywalimy na zbity pysk z Białego Domu”? Jak do poddanych JKM po referendum za czy przeciw Brexitowi? Albo taki Juncker, co to jeszcze niedawno żądał od premierów państw UE by przestali słuchać swych wyborców i zaczęli słuchać jego – pełnoetatowego Europejczyka. Albo  Steinmeier – ten od „Nie pozwolimy sobie odebrać tej Europy”... 

Tej „naszej, naszejszej” Europy – Europy Schulza, Junckera, Guya, Timmermansa i weneckiej małpiarni, hrabin Thun, galiny blanca Mogherini, Tuska ksywa „polskość to nie normalność” a od kilku dni Tuska „Jeden Donald wystarczy” itd.... Chodziło wtedy o to, że podobno Polska chciała urwać UE parę członków. I co? Polska niczego nikomu nie urwała, za to ci Schulze, Steinmeiery, Junckery i wszyscy „etatowi Europejczycy” oddali tę Unię Abdulom i Hasanom walkowerem!
A won, chamy! Najpierw sami nauczcie się  bycia Europejczykiem i bycia w Europie bo póki co wciąż zachowujecie jak bachory z mezaliansu plemienia Wandali z turańskimi ludami z dalekich azjatyckich stepów!
 
* - http://wpolityce.pl/swiat/315245-imigranci-zmieniaja-menu-w-niemczech-w-...
 


To już rok! Dobrej Zmianie życzę - zmian, zmian, zmian!!!

$
0
0

Ale zmian przemyślanych, dopracowanych, bez niewypałów jak podatek od hypermarketów i jeszcze 2-3 inne. Takich zmian życzę, takich ustaw żeby cała ta usmarkana od roku jak cielebąk Sawicka "totalna opozycja+" siedziała do usranej śmierci z ręką w nocniku! Razem ze swymi brukselsko-berlińskimi wujami, guyami, weneckimi małpami i resztą eurokołchoźnej menażerii.
Jacek Karnowski dobrze pisze* - "Stawka jest wielka, i dlatego od tego rządu należy wiele wymagać.". Dalej też mówi słusznie ale go przerwę i dodam od siebie - od tego rządu należy wiele wymagać bo... on po prostu ma potencjał. On może! Nie jest obciążony aferami i aferałami, nie jest obciążony turkuciami Brejzami, Budkami, Tomczykami, Kierwińskimi, Grabcami, Szczerbami. Ma mądre i kompetentne zasoby ludzkie by tworzyć takie prawo, którego nie będzie potrzeby co chwila zmieniać. Dobre prawo to proste, stałe prawo - tak tak, nie nie, białe - białe, czarne - czarne. Wszystko zależy, czy te zasoby zostaną dobrze i racjonalnie wykorzystane.
Rząd Premier Beaty Szydło zrobił jeszcze coś innego – coś unikalnego, niespotykanego od ponad 25 lat. Jest rządem, który w ustawodawstwie nie produkuje ustaw pod siebie, pod własne potrzeby, wygodę i korzyści. Tak robiły rządy Mazowieckiego, Marcinkiewicza itd. Tak robiła Platforma O. - jakiś ministerek Tuska albo Kopacz się zblamował no to siup - zmieniamy ustawę tak, żeby nikt się nie czepiał, nie rządał dymisji ministra. W ten sposób np. takiemu Sławku Nowaku się upiekło 2 razy, a Maryśce Wasiak raz, nie wspominając o Piotrowskiej Teresce, a Polska gubiła się w gąszczu ustaw i ustawek – bubli rozmywających prawo...

Polska podobny rząd już raz miała, na chwilę, ale wtedy zabrakło mu "rozmachu", cokolwiek to znaczy... Kto dziś zrobi nową "Magdalenkę"? Zdychająca Platforma charyzmatycznego Grzesia? Nowoczesne eunuchy i marmozetki Ryśka? A może kwartet politycznych kastratów Miśka Kamińskiego? Albo skompromitowany Bolek Wałęsa lub KOD, który z Komitetu Obrony Demokracji przekształcił się w Komitet Obalania Demokracji?
Rząd Beaty Szydło dziś ten rozmach ma. Ma również szerokie poparcie i akceptację społeczną choćby nie wiadomo jak sondażownie sztucznie pompowały słupki Grześkom, Ryśkom i Bronkom.
Rząd Beaty Szydło ma dziś jeszcze coś!
Ma właśnie okazję raz na zawsze usadzić Brukselę i wstrzymać jej ingerencję w czysto wewnętrzne sprawy Polski!!!... Choć ratlerek Timmermans ze swą wenecką małpiarnią nie mają zamiaru odpuszczać Polsce (w końcu muszą jakoś „uzasadnić” swe tłuste brukselskie pobory) to Bruksela dziś rozkłada ręce. „Niby mamy na niepokorną Polskę artykuł 7 ale by zadziałał potrzebne jest jednomyślne uznanie przez przywódców państw unijnych” - ubolewają brukselskie oberbonzy, Tante Merkel jest zajęta zabiegami o czwarty fotel kanclerski, Juncker z Schulzem mają nowy wrzód na tyłku, który nazywa się Trump, a „król Europy” nie wiadomo jak długo będzie się reanimował po tym, że już nie jest pierwszym Donaldem świata.
To jest cudowna okazja dla Polski, unikalna, uwolnienia się od kurateli eurokołchoźnego lewactwa, powiedzenia brukselskim sonderkommandom - łapska precz od Polski.
Niech Dobra Zmiana tę okazję wykorzysta.
Innej, lepszej może nie mieć....

* - http://wpolityce.pl/polityka/315493-moja-rada-dla-rzadu-jest-krotka-zmie...

Oddajcie wrak - złodzieje z Kremla!

$
0
0

Bezczelność władz Rosji powala! 

http://niezalezna.pl/89401-rosyjskie-msz-zaatakowalo-polskie-wladze

Aż oczom nie wierzyłam, że polityk, dyplomata, rzecznik MSZ  tak po chamsku może odpisać publicznie ministrowi rządu obcego państwa i komentować prawo racji stanu obcego państwa.  
Klnąc jak szewc zajrzałam na facebooka rzeczniczki Zacharowej i... rzeczywiście. Ona tak napisała! 
Przy okazji poczytałam komentarze pod jej wpisem i włos dęba staje. Co za chamstwo, co za tupet. 
Putasowym zostawiłam u Zacharowy mema. Na "pamiątkę". Od Polaków! 

https://www.facebook.com/maria.zakharova.167/posts/10211519682257371

PS. O naklejkach na polskich produktach sprzedawanych w Rosji czytaliście wczoraj? "Uwaga, produkt wyprodukowano na terytorium państwa prowadzącego wrogą wobec Rosji politykę"

http://niezalezna.pl/89386-rosja-skandaliczne-naklejki-na-polskich-przyp...

To albo rewanż ratlerków  Putina za  odkupione przez Kreml  od Kairu za dolara mistrale albo...  jakiś szmaciarz z GW, korespondent w Moskwie podsunął pomysła w zaprzyjaźnionym sklepie.
Hehehe. To do GWyborczych cyngli całkiem podobne... 

WRON, WRONCiO i polskie grudnie...

$
0
0

Śniegiem przykurzają, mróz maluje kwiaty na szybach, a one wciąż takie gorące jak piaski tropików i bujne jak mustangi...
Krwawe grudnie 70 i 81 to już historia, wspomnienie, bolesna pamięć o Jankach Wiśniewskich. To groby nie zawsze znane, to czarno-białe zdjęcia w albumach i szramy na duszach i ciałach po pałkach ZOMO, „ścieżkach zdrowia” w SBeckich katowniach...
Gdy 35 lat temu marionetkowy generał tworzył  swój WRON, a inny generał, też marionetkowy, doprowadzał państwowy aparat represji do perfekcji, nawet nie śniło im się, że po latach marionetkowa opozycja odrodzi ich WRON. Jaruzelskiemu nie śniło się to nawet w 2014 r. gdy wypowiadał słowa – „jeśli uznamy Kuklińskiego za bohatera, to znaczy że my wszyscy jesteśmy zdrajcami”.
Kogo miał na myśli pod „wszyscy”?
Tego już ten „człowiek honoru”  nie zdradził ale logika podpowiada, że poza tymi członkami LWP, którzy salutowali nawet portretowi Breżniewa, w tę kwotę włączał również współautorów i  animatorów stanu wojennego, rzeczony WRON, sławny Klub Generałów LWP, który Bronisław Komorowski wycierając korkiem od szampana  literkę „L – jak ludowe”, wspaniałomyślnie przemianował na Klub Generałów WP.
Być może nieświętej pamięci generał miał na myśli również członków Kasty Nadzwyczajnych Ludzi, którzy przez długie lata na wszelkie sposoby dbali by starość miał radosną i beztroską, bez nękania przez prokuratorów i sądy? Kto wie ale prawdopodobnym jak najbardziej jest....
Generał już w krainie wiecznych łowów, tam teraz poluje na żołnierzy AK, Wyklętych i inne zaplute karły reakcji ale cud się stał – oto WRON jak feniks z POpiołów się odrodził.
Odrodził go m.in. niejaki W.Frasyniuk – podobno wielki opozycjonista, podobno ofiara represji w stanie wojennym, podobno więzień kazamatów Jaruzelskiego i Kiszczaka.... Odrodził WRON i szczęściarz w ówczesnego totolotka  Lech Wałęsa, też podobno ofiara SB, która bezczelnie podrobiła mu papiery i założyła teczkę „TW Bolek”.  
Odrodził WRON  Rysiek Petru – rocznik 1972, który w Grudniu’70 jeszcze nawet nie był w planie, że tak powiem oględnie. Kwestią czasu jest ogłoszenie przez posłankę Wielgus lub Lubenauer, że to  oczywiście z winy PiS-u ogólnie, a Jarosława Kaczyńskiego personalnie...
Razem z nimi odrodził WRON premier cienias Schetyna, zachodzący przywódca zachodzącego Komitetu Obalenia Demokracji Mateusz Kijowski i wiszący pijawką u kapiącej dolarami piersi  Sorosa Smolar. 
Akt założycielski WRONCiO podpisało jeszcze kilka innych szlajających się po orbicie totalnej opozycji meteorów bez specjalnego znaczenia ale z mocnym parciem na koryto.  
Na czele tych mazgajów stanął druch Mazguła, czystej krwi PZPR-czyk, siemoniacki pułkownik, którego do rangi generała nie zdążył wynieść Bronisław Maria, niekwestionowany patron i anioł stróż WSI i inszych „PROwincji”. A mógł. Zamiast np. Mańka Janickiego...
 
Tak czy inaczej – jest następca i kontynuator  WRON-y, jest WRONCiO. Jest Warcholski Regiment Otumaniaczy Narodu, Ciuli i Ojrokołchoźników.
WRONCiO od razu wziął pod swe skrzydła protestujących w mrozie grudnia 2016 r. steranych wiekiem SBków, dziś niesprawiedliwie represjonowanych przez szydło-dudo-kaczystowską dyktaturę za ich  „służbę Polsce”.
Ale...
...Jest takie polskie przysłowie – czego Jaś się nie nauczy, o tym Jan nie będzie miał pojęcia...  Otóż – tym wszystkim dziś protestującym niegdysiejszym Jasiom z PRL-u oficerowie polityczni i inne szkolone na Łubiance politruki, latami kładli łopatą do łbów jedyną słuszną ideologię socjalistyczną. M.in. tę o równości obywateli i socjaliźmie jedynym jej gwarancie. Ale to była tylko teoria, oni broń Boże nie mieli prawa poznać, nie mieli prawa mieć pojęcia jak prawdziwa równość wygląda w praktyce. Dziś te niegdysiejsze Jaśki właśnie dostały szansę zobaczyć, poczuć równość.   
Pewnie, że lepiej by było żeby emerytura takiego zwykłego Kowalskiego czy Malinowskiej i innych Nowaków, którzy przecież też w służbie Polsce swe zawody  wykonywali, skoczyła dziś do poziomu ich wciąż jeszcze aktualnych emerytur ale  po latach genialnej „reformy” Balcerowicza i genialnej kreatywnej księgowości po prostu nie ma na to szans.
Zresztą... wg ojców założycieli WRON i ich kontynuatorów z  WRONCiO sprawą najważniejszą z najważniejszych jest wiara w ideologię, zwłaszcza tę  nieśmiertelnego Lenina, tę o równości obywateli, która  wreszcie ciałem się stanie.  
Liberalizm demokratyczny którego „ojcem” jest dziś już niestety drugi albo nawet trzeci Donald świata, też ma na swych sztandarach równość. I ta równość liberalnie-demokratyczna to jest taki sam pic na wodę jak równość socjalistyczna.
No ale...
Co ja sobie głowę zawracam? Słowo się rzekło, kobyłka u płota, sprawa się rypła – WRON-ę WRONCiO zastąpił, znów jest grudzień. Oj się będzie działo!
 
 

80.Miesięcznicy Smoleńskiej miało nie być...

$
0
0

Do ciebie, chamie, bezbożniku, farbowany patrioto Pawle Kasprzaku mówię! Do twoich „Obywateli RP” mówię! Do matoła Kijowskiego, twojego nowego kumpla i jego KODziarskich szumowin!
Wejdź dziś Pawle do setek tysięcy polskich mieszkań, wejdź do milionów polskich serc, zgaś światło pamięci Ofiar Smoleńskich, które pali się tam nieprzerwanie od 10 kwietnia 2010 r.
Wejdź!
Nie! Ty nie wejdziesz! Choćbyś się sklonował jak owca Dolly w tysiące egzemplarzy...
Ty nie wejdziesz.
Nawet zaproszony!
Nie wejdziesz bo się boisz!
Bo jesteś tchórzem!
Ty tylko w świątyniach Czerskiej i Wiertniczej jesteś bohaterem, tylko na ulicy jesteś kozak bo tam policja cię będzie ochraniać żebyś sobie krzywdy nie zrobił. Bo kto cię tam tknie palcem? Nikt przecież. Po co ma się brudzić dobrowolnie, przesiąkać fetorem „państwa”, które w kwietniu 2010 roku zdało egzamin...
Z kim walczysz, z czym walczysz? Z pamięcią. Z rzeczywistością. To one są ci niewygodne, to one cię uwierają. Ale ich nie da się złożyć w trumnie i pogrzebać by ślad po nich zaginął. Wieka tej trumny, w którą tacy jak ty, jak Tusk, Komorowski, Schetyna i ich satelici walą młotkami od ponad 6 lat by pogrzebać żywcem niewygodną rzeczywistość i pamięć nie tylko smoleńską, nigdy i nikomu nie uda się zamknąć. Dopiero na Sądzie Ostatecznym to się dokona. Do wtedy musicie żyć. Niestety żyć ze swą nienawiścią do pamięci, rzeczywistości, do Polski i Polaków, żyć ze swą hańbą wytykani palcem sprawiedliwości dziejowej, która od wieków wskazuje ludzkości drogę godnego, dostojnego życia.

...Palą się dziś światełka pamięci Ofiar Smoleńskich choć palą się nie tylko w miesięcznice i rocznice smoleńskie. Są nieugaszalne jak wieczny ogień przed Pomnikiem Nieznanego Żołnierza, który płonie na straży honoru i czci nie tylko bohaterów, których prochy zebrane z pól bojowych spoczywają w jego urnach. Ten wieczny ogień płonie również dla ofiar krwawych polskich Grudni i stanu wojennego, dla Żołnierzy Wyklętych. Dla Nich płonął nawet wtedy gdy władze polskie nie chciały o Nich pamiętać i zabraniały Polakom tej pamięci.
Płonie również dla Ofiar Smoleńskich, panie Kasprzak!
Czy ten wieczny ogień będziesz gasić tak jak gaszone były znicze pod krzyżem harcerzy przed Pałacem Prezydenckim? Czy te krzyże obok wiecznego ognia też będziesz zawłaszczał?
Opamiętaj się człowieku! Kim ty jesteś – cywilizowanym człowiekiem czy prymitywną bestią...

...Grudniowy mrok powoli pokrywa niebo coraz gęstszą szarością, tylko zachodzące słońce wciąż zapala nowe światełka na niebie – to białe obłoki, wspomnienie słonecznego dnia, płoną mieszaniną żółci i ochry. Jak smoleńskie miesięcznicowe światełka pamięci...
Miesięcznica trwa...

Jej pierwszy raz czyli... Merkel w Warszawie!

$
0
0

Jutro Wielka Kanzlera wreszcie raczy  gościć w Warszawie!...
Ta wizyta już od dawna jest historyczna z powodu historycznych powodów zwłoki Merkel, których głównym był „przeładowany program pani kanclerz” o czym uprzejmie informowała jej kancelaria. Argument dość kuriozalny bo program pani kanclerz, zwłaszcza w II połowie 2016 roku był tak pusty jak za przeproszeniem zeszyt z „programem” Nowoczesnej, licytowany w styczniu przez Owsiaka, a i w I-szej nie był aż tak intensywny jak wcześniej bywało.  
 
Dlaczego Merkel dopiero teraz zdecydowała się na wizytę w Warszawie choć  zaproszenie jej do Polski przez polską premier Beatę Szydło datuje od lutego 2016 r.? 
Beata, właściwie niewiele znana po wyborach jako polityk, nie bała się zjawić w Berlinie wkrótce po swej nominacji na Premiera RP. Miała na dodatek co zaoferować Angeli – szefowej Niemiec i jej wciąż jeszcze wtedy „zmerkelizowanej” Brukseli.  Angela, polityk od lat znana w Europie i w świecie, znana również ze swych cojones nagle zabała się chwili w Warszawie, niechby tylko w formie całkiem zwyczajnej kurtuazyjnej dyplomatycznej blitzrewizyty u sąsiada.
Już choćby z tego powodu wszelkie deklaracje i peany strony niemieckiej po październiku 2015 r. - od kanclerz Merkel przez prezydenta Gaucka po ministrów itd.  o fundamentalnym znaczeniu i wyjątkowej wartości wzajemnych stosunków obu rządów i obu państw, to bujda na resorach. Zwłaszcza przyprawione  wzmożonym antypolskim jazgotem różnych Spiegli, FAZów, SZ-tów itd. zeitungów, było nie było „organów” Berlina, które bez specjalnych instrukcji z najwyższej „góry”  same nie pozwolą sobie na bezczelne pląsy na czerwonej linii  stosunków międzynarodowych, prowadzące do międzynarodowego skandalu.
Cel był jeden i był jasny – szybka i skuteczna kompromitacja i dyskredytacja Polski zupełnie nowej jakości i prędkości. Polski niebezpiecznej bo chcącej zrzucić wreszcie z siebie balast ponad ćwierćwiecznego syfilisu okrągłego stołu, „reform” Balcerowicza, Wałęsów i Kwaśniewskich, sprzedajnych  magdalenek. Polski już nie po tusku potulnej i głupiej jak Kopacz i Komorowski.
Służyć temu miały również UE „debaty o  Polsce”, „rezolucje” PE - polityczny hejt w wersji superhard+, którymi w międzyczasie Bruksela walcowała Polskę i polski rząd, a który bez dyskretnego błogosłowieństwa Berlina nie miałby miejsca. Jeśli już to na pewno nie na taką gigantyczną skalę i bez poważnych skutków. Pamiętne jest chamstwo człowieka Angeli w Brukseli, przew.PE Martina Schulza względem Premier RP, prawie jednocześnie obściskującego się na słitfociach z Kijowskim - alimenciarzem, inicjatorem antypaństwowych burd i oszustem finansowym, facetem z szamba obyczajowego, co zakończyło się wręczeniem jego Komitetowi Opluskwiania Demokracji nagrody Parlamentu Europejskiego za „nieustępliwe dążenie obywateli do kształtowania postaw demokratycznych”, polanej w centrum Brukseli na obscenicznym uchlaju odbiorców statuetki, opłaconym pieniędzmi zaoszczędzonymi na lekach i chlebie przez sędziwych darczyńców KOD-u.
Nie ma też jak pominąć terroryzującego i szantażującego Polskę i polski rząd Fransa Timmermansa i jego weneckiej małpiarni, ferujących swe „wyroki” nie na podstawie dokumentów dostarczanych im przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów RP, które lądowały w koszu na śmieci, a na podstawie donosów liderów PO i Nowoczesnej oraz instrukcji ówczesnego prezesa TK, A.Rzeplińskiego, pisanych pod okiem jego „I oficera prowadzącego” – Marka Safjana,  sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE.
To też nie odbywało się bez cichej zgody Berlina...
 
Kanclerz Merkel unikała wizyty w Polsce Szydło i Dudy jak diabeł święconej wody bo po prostu nie miała nic do zaoferowania polskiemu rządowi i Polsce ani po „linii” berlińskiej, ani po brukselskiej. Za to Beata Szydło zaczęła reanimować pogrzebane przez Tuska, Kopacz i Komorowskiego V4. Reanimowała tak skutecznie, że w rezultacie nie tylko ABC śp.Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zaczęło stawać się ciałem, a chęć udziału w V4 zaczęły zgłaszać inne państwa... 
Wydawało się, że jakimś przełomem w stosunkach polsko-niemieckich będzie udział  Merkel na spotkaniu V4 bezpośrednio przed szczytem UE w Bratysławie, zainicjowanym przez premier Szydło, na które Merkel się wprosiła. Pojechała nań zaraz po swym intymnym spotkaniu z Włochami i Francją na pewnej wyspie i nabuzowana wizją Europy i Unii, którym szczyt w Bratysławie miał dać początek odrodzenia coraz bardziej pyziejącego eurokołchozu, Bruksela i Europa miały nabrać nowych kształtów, obrać nowy  kierunek, przyjąć nową strategię itd.  
Na wyszehradzkim spotkaniu Merkel od progu zaczęła narzucać spotkaniu własny ton i kierunek. „Vyszehradcy” się nie dali i dyktatorka wyjechała z niego z podkulonym ogonem, a szczyt w Bratysławie zakończył się tradycyjnym fiaskiem,  równym temu wcześniej na Malcie, z której organizator i gospodarz wyparował zawczasu w skarpetkach do Brukseli jak przysłowiowy „Tusk z Warszawy”, Schulz został by podospijać kieliszki ze szwedzkich stołów, a Unii zostało płacenie haraczu Erdoganowi za „powstrzymywanie” inwazji gości Merkel na Europę. Jak to powstrzymywanie wygląda to widać i czuć.
 
Właściwie cały 2016 r. był stopniowym zapadaniem Angeli Merkel w polityczny letarg, a po referendum we Włoszech, które jej Fafik Rienzi koncertowo przerżnął,  zupełnie udała się na „wewnętrzną emigrację”  i  jej brukselskie pudle, „Bronek” Hollande itd. zostali sierotami.  Ba – Makrela zarżnęła nawet własny Vaterland. Świadczą o tym liczne roszady w rządzie Bundes Republic D., rezygnacje poważnych polityków  na miejsce których wskakują „Marsjanie”  kalibru  Nitrasa, Muchy czy Pomaskich. Świadczy o tym stanięcie Merkel w szrankach o fotel kanclerza Niemiec z  bezmaturalnym ćwierćinteligentem  „doktorem Schulzem”. Może sam Bismarck jakoś szczególnie w grobie się nie przewraca bo on też był fanatycznym idiotą jak Martin Schulz ale był nim trochę „inaczej” i  mimo wszystko był człowiekiem wykształconym. Bismarcka z Schulzem może najwyżej łączyć tzw.”pozytywny stosunek do promili” ale na tym podobieństwo się kończy.  Bismarck miał hysia na punkcie zjednoczenia Niemiec, Schulz ma hysia na punkcie zjednoczenia świata, które jak praktyka pokazuje ma siłę tylko i wyłącznie rozruszającą  co widać nawet w Niemczech gdzie po inwazji „gości” pani kanclerz wiele landów domaga się dla siebie większej autonomii i ma w rzyci merkelowe bajeczki o bundes- i eurosolidarności. Landy wiedzą, że Berlin nie tylko nie  chroni obywateli przed przemocą tzw.uchodźców, ale również ogranicza działania służb zakazami ich zatrzymywania. Berlińskie tuby zaś – niech w najlepsze używają sobie na Polsce i bez ograniczeń ale informować opinię publiczną o ekscesach uchodźców mogą tylko na tyle, na ile Berlin im pozwoli.   
 
Z czym jutro przybędzie Merkel do Warszawy? Może przywiezie na lawecie polski TIR, który aresztowany przez jej prokuratorów staje się powoli symbolem aresztowanego przez prokuratorów Putina wraku Tu154M w Smoleńsku? A może z protestacyjnym listem otwartym do niemieckich i światowych mediów o natychmiastowe zaprzestanie publikacji tekstów zawierających termin „polskie obozy koncentracyjne”, który w obecności premier Szydło uroczyście podpisze i roześle do adresatów z jej komputera, gwarantując jednocześnie osobiste stanie na straży prawdy?
Merkel zjawia się w Warszawie bo nagle usłyszała ostatni dzwonek. Wycofując się latem zeszłego roku z życia politycznego Europy liczyła, że jej mały urlop od aktywności politycznej pomoże wszystkim zapomnienieć jej ostatnie błędy i błędziki, a zwłaszcza jej potencjalnym wyborcom w zbliżających się wyborach w Niemczech. Merkel zobaczyła nagle, że jest sama. No, może nie tak zupełnie sama bo został jej przecież Tusk i Schulz, a obaj są w końcu jej największymi dłużnikami. Schulza - człowieka nijakiego i znikąd właśnie Merkel wypchnęła na jeden z najwyższych szczebli unijnej drabiny, a po pokazaniu mu kawałka nogi fotela kanclerza Niemiec ów dostał na niego takiej chrapki, że zaczął zachowywać się jakby już  kanclerzem był. Tusk zaś – zwykły podwórkowy cwaniaczek, któremu Parki przeznaczyły rolę wiecznego wisielca u rąbków nogawek,  kiecek i rozporków aktualnych władców wierzchołka świecznika politycznego, na  początku tego polskiego, później europejskiego. Cała polityczna kariera Donalda od samego początku przebiegała na osiąganiu kolejnych i coraz wyższych stanowisk po cudzych plecach. Od samego jej początku był tylko słupem, bez własnego zdania i inicjatywy, wazeliniarzem, lizusem, dyżurną papugą od cytowania cudzych myśli i pomysłów – wystarczyło, że np. Merkel, Obama czy  ktokolwiek ze świecznika coś powiedział i Tusk za chwilę już  „mówił” Angelą, Obamą, nawet N.Farage’m  itd. Tusk ostatnio – w swym liście do europejskich przywódców -  „mówił” nawet Donaldem Trumpem ale szybciutko przeszedł na tajemniczą narrację D.Lyncha typu „sowy nie są tym czym się wydają”.
To wszystko jest do sprawdzenia i może być nawet ciekawym pomysłem na doktorat o parafrenii dla senatora Klicha lub habilitację 2-3 profesorów socjologii, jeszcze półtora roku temu dosłownie koczujących na waleta w labiryntach  TVN ze Stefanem Niesiołowskim by zdążyć na darmową kawą w  kolejnej kropce nad czymś tam czy na  śniadaniu po podwieczorku.  
 
„Miałeś chamie złoty róg”...
...Angeli Merkel został już tylko Donald Tusk i ewentualnie Martin Schulz (z Putinem nie chce się na razie afiszować). To o wiele za mało by wrócić do status quo tej Angeli sprzed „wewnętrznej emigracji”.  Merkel na cito potrzebuje  trampoliny w postaci dobrych stosunków choć z jednym liczącym się państwem europejskim i fanfar, głoszących jej powrót na polityczną scenę w roli dyktatorki i mężyny stanu jaką była.
Takim państwem jest dziś właśnie Polska.
Cóż za ironia losu!...
Jej szansą jest Polska – od ponad roku piętnowana i traktowana jak outsider Unii, jak  przestępca depczący podstawy i zasady europejskiej demokracji na straży których stoi Bruksela, chłopiec do bicia trzaskany po pysku i opluwany bez opamiętania z wysokości najwyższych unijnych organów - przez nie,  ich tuby i ich babcie klozetowe tylko za to, że broni własnych interesów i własnej racji stanu.
Na dodatek ta Polska okazała się o wiele bardziej zainteresowaną zdrowiem i kondycją UE od wielu europejskich tłustych kotów – pupili Berlina i Brukseli, ich pudli i kamerdynerów na eurokołchoźnym wikcie i opierunku.  
Dlatego Angela Merkel będzie jutro w Warszawie, a nie w Paryżu czy w Rzymie...
Ponieważ do tej pory nie miała z czym przybyć do Warszawy, teraz ma choć pretekst – Donald Tusk jest jej potrzebny w najwyższych strukturach UE ale wsparty i zainstalowany na drugą kadencję na fotelu przewodniczącego RE tylko przez nią, nie zdejmie z niej już przyklejonej etykietki kwoki i patronki nepotyzmu.
Cel jest jeden i jest cwanie zamyślony – wynegocjowane przez Merkel poparcie Donalda Tuska przez rząd Rzeczypospolitej Polskiej na drugą kadencję jest w stanie przywrócić  Merkel sporą część blasku wcześniejszej Merkel - wielkiej negocjatorki, mężyny stanu, polityka z cojones, a może nawet pomóc w zwyciężeniu Martina Schulza w wyścigu o kanclerski fotel.
Jakby nie było... Angela Merkel przybywa do Warszawy ze swymi dwoma tradycyjnymi i charakterystycznymi dla kontaktów  i stosunków z Polską atrybutami - marchewką i batem! 
Choć wielu obserwatorów i analizatorów polityki całkiem niedawno twierdziło, że jedzie do Warszawy z "wyciągniętą ręką"... 
 

Moim zdaniem...
Z poparciem Tuska czy bez ta wizyta niczego nowego i niczego zdrowego w stosunki polsko-niemieckie nie wniesie. Na Niemcach wciąż ciążą stare grzechy, wciąż będą się bronić zrzucaniem własnych win na innych niewyszukanymi sposobami jak do tej pory z tytułu wiodącej siły Europy.  Polska za to przywraca sobie dawną pozycję i wpływy, zdobywa nowe obszary wpływów, odbudowuje gospodarkę przefrymarczoną przez poprzednie władze na korzyść głównie właśnie Niemiec i tu pola na jakikolwiek „pax”  nie ma i nie będzie. Poza tym - dla Niemiec nijak nie jest wygoda reaktywacja V4 i zalążek ABC. Dla Niemiec wczoraj,dziś i jutro najwygodniej by było żeby między Berlinem i Moskwą leżał zamiast Warszawy Paryż albo nic, dlatego Berlin nigdy nie będzie traktował Polski jak przystało i wypada  traktować państwo przez inne państwo. Dlatego Niemcy wobec Polski zawsze będą zachowywać się po chuligańsku. Np. jak KOD, Nowoczesna czy PO, które względem Polski zachowują się po chuligańsku i dokładnie tak samo jak Berlin.
W końcu... to przecież ten sam garnuszek!
 

 




Merkel, Schetyna i bon ton czyli... znaj proporcjum mocium panie! Echo wizyty.

$
0
0

Wizyta liderów PO i PSL w warszawskich włościach ambasady RFN podczas wizyty kanclerz RFN w Polsce 7.02.2017 r. w ogóle nie powinna się odbyć.  

Schetyna jest barani łeb i parweniusz ale z racji kilku wcześniej sprawowanych funkcji państwowych doskonale wie, że nie miał prawa  w ogóle pretendować o spotkanie z kanclerz Merkel, a tym bardziej moczyć jej kreacji  łzami, przelewanymi nad ciężkim losem niemieckich inwestorów w rzekomo demolującej demokrację, gospodarkę i w ogóle cały dotychczasowy wspaniały eurokołchoźny ład  Polsce bo jej wizyta była  na zaproszenie Premiera RP i miała status  pierwszej oficjalnej wizyty w Polsce po zmianie władzy w wyniku wyborów 2015.

Na dodatek A.Merkel przybywała na nie solo, bez świty członków swego gabinetu, bez sekretarzy, doradców d/s i ich sekretarzy, doradców itd. co już było poważnym sygnałem dla G.Schetyny, że  priorytet i status quo tej wizyty otwiera się i zamyka  w tete a tete  obu pań polityk - kanclerz RFN  i premier RP. 

Innym sygnałem dla Schetyny było wskazanie przez kancelarie i sekretariaty Merkel klamki i wycieraczki równie wybitnym i zasłużonym dla Berlina i Brukseli jak Schetyna i Kamysz  liderom polskiej opozycji  Petru i Kijowskiemu. Pominę osobiste podejrzenia, że  „załatwił” im to właśnie Schetyna...

Kolejnym sygnałem dla Schetyny by nie pchał się na chama między szampana i kawior powinien był być również akt wystosowanej przez Kancelarię Merkel  do Kancelarii Prezydenta RP prośby o przyjęcie pani kanclerz przez  Prezydenta RP, A.Dudę.

Nie wiadomo - i chyba nigdy nie będzie - co zaciążyło na dziwnej decyzji pani kanclerz by do jej warszawskiego spotkania ze Schetyną  i Kamyszem, w końcu tylko  jakimiś prezesikami jakichś partii doszło  jeśli charakter jej wizyty był wyjątkowo specyficzny.

Bardzo źle by było gdyby powodem spotkania ze Schetyną i K.-Kamyszem były tylko jej sentymenty  – spotkanie z przedstawicielami BMW koalicji, przez 8 lat swego rządzenia Polską  żyjącej w ścisłej symbiozie i pełnej zawisłości od Berlina i jego filii – Brukseli.

Owszem! Zaproszona do Warszawy czy Helsinek, Lizbony, Pragi  itd. głowa jakiegokolwiek państwa ma prawo „na własnej ziemi” jaką jest misja dyplomatyczna jej państwa, wszędzie, nawet w Timbuctu czy na Wyspach Bergamutach spotkać się z kim chce ale właśnie  super oficjalna ranga wizyty szefa rządu RFN Merkel na zaproszenie szefa rządu RP wyznaczała pewne granice, które Merkel złamała!

Bo – nie wypada to politykowi i dyplomacie jej  rangi.

Bo – nie wypada odbywać takich spotkań w chwili gdy jej dalsze kanclerstwo wisi na włosku.

Bo – co najważniejsze -  było to pierwsze oficjalne spotkanie z nowym premierem RP w Polsce.

To ono właśnie wytyczyło Angeli granice wizyty i jej kontaktów na ziemi polskiej, granice które nie powinny być przez gościa przekroczone bo nie spotyka się zwykły stołeczny Kowalski z kumplem z wojska Nowakiem z Poznania by stuknąć w drzwi sąsiadowi Malinowskiemu – stary, wdepnij do nas albo my przyjdziemy do ciebie  bo mi przyjechał w gości kumpel, z którym masz się znać  z woja...

Co robi Angela? Zamiast na ten swój pierwszy oficjalny raz w Warszawie bycia wyłącznie gościem strony zapraszającej czyli premier Beaty Szydło i jej rządu bo tak wymaga protokół,  Angela staje się „gospodarzo-gościem” nagranego przez jej kancelarię i komórkę MSZ  spotkania ze Schetyną i jego pryzwoitką K.-Kamyszem z PSL.

Spotkania z kim w zasadzie? 

Z „tym” Schetyną – nie tylko liderem partii,  będącej po wyborach 2015  do dziś najgłówniejszym spiritus movens licznych donosów na Polskę, składanych w Brukseli, w Berlinie, Strasburgu i gdzie tylko się da, lecz również jednym z najaktywniejszych ich kurierów.  Czyli – ze zdrajcą polskiej racji stanu.

 

To co zrobiła Merkel w Warszawie byłoby nie do pomyślenia w Waszyngtonie, w Moskwie, Pekinie, nawet w Paryżu i Londynie...

Prawdę powiedziawszy – to niby niewieleznaczące spotkanie w Ambasadzie RFN 7.02.2017  rzuciło bardzo gruby cień na osobę kanclerz Merkel ponieważ na oczach Polski i świata  dokonała się publiczna obraza  rządu RP, polskiego społeczeństwa, jego suwerennej woli i pochwała Targowicy przez najwyższego przedstawiciela innego państwa i jednego z wciąż najbardziej liczących się  polityków w świecie.

No, ale stało się! Do spotkania Merkel i Schetyny w duecie z K.-Kamyszem doszło. Po przyjacielsku dostali po kawałku „kuchen” i kawy, co do znudzenia pokazywały i komentowały dumne z „wielkiego sukcesu międzynarodowej polityki totalnej opozycji” mainstreamowe media. Był wielki szum i fanfary ale co obaj „męże stanu” załatwili – o tym już mainstream milczał. Tak jak wciąż milczy po tamtym wtorku czy „urośli” w oczach pomarańczowej i czterokoniczynnej opinii publicznej choć o milimetr bo właśnie  uwagi i sukcesów na cito potrzebuje podwójnie zmielona w wyborach Platforma Obywatelska.

Najbardziej szumu, fanfar i podwyżki słupków potrzebuje  właśnie Schetyna – wielki miś o mikroskopijnym  móżczku, przez wiele lat  jak nie w cieniu to pod podkutym hacelami kapciem samca alfa Donalda, a gdy Donald zwiał do Brukseli to nadal wciąż niezauważany, wciąż niedoceniany jak należałoby się majestatowi bądź co bądź barona.  Że jest  wielki przywódca wielkiej partii  i wielki polityk musiał jakoś  pokazać niewierzącym już w PO Polakom, że jest bardzo ceniony na arenie międzynarodowej bo dla niego nawet wielka Merkel złamała dyplomatyczne konwenanse. No i oczywiście, że jest wielkim Europejczykiem, zatroskanym o interesy europejskich obywateli w Polsce podczas gdy ta Polska chce wyprowadzać Unię z Unii...

No i  nie na ostatnim miejscu - Schetyna musiał pokazać Polsce i światu, że premier cień  gabinetu cieni  w ogóle nie jest niższy od urzędującej premier RP urzędującego gabinetu.

Czy A.Merkel spotkaniem ze Schetyną w swej ambasadzie chciała dać dyplomatycznego psztyczka w nos premier Szydło? Być może w jakimś stopniu tak, a może nie. Tu można tylko dywagować ale niesmak opinii publicznej jest, a smród po tym spotkaniu jeszcze długo będzie towarzyszył - Merkel,  stosunkom polsko-niemieckim i najbardziej Schetynie, K.-Kamyszowi, PO i PSL.

 

Największym przegranym w tym cyrku jest Kosiniak-Kamysz, który jak niemowlak dał się wciągnąć w chytrą gierkę Schetyny. Pokazał, że PSL wciąż chodzi na pasku ex koalicjanta i jego – dość często rozsądnych wypowiedzi i reakcji na postępowanie reszty opozycji względem obecnych władz RP – musi być traktowane z dużym dystansem. Jeśli PSL już tak na prawdę bardzo jest bliski los polskiej mniejszości w Niemczech, z czym Władysław popielgrzymował za baćką Grigorem do Merkel w Warszawie, to powinien najpierw spotkać się z tą  mniejszością w Niemczech i wykorzystując własną potrójną pozycję - lidera PSL + posła w Sejmie RP + przewodniczącego klubu poselskiego PSL, zainicjować sprawę na poziomie Sejmu bo i tak tylko rząd RP - via lub + MSZ - będzie tą sprawą w rezultacie się zajmował i pilotował.

Nie wszystko wypada załatwiać przeskakując na rympał  kilka schodów  naraz tylko  z tytułu bycia byłym koalicjantem byłej partii rządzącej i aktualnie opozycją władz państwowych. K.-Kamysz i PSL za ten numer momentalnie by dostali nokaut w szczękę gdyby u władzy była PO i bez jej znania PSL właziłby w buty rządu.

Można być superwściekłym przeciwnikiem partii sprawującej najwyższą władzę w państwie ale demonstrowanie bycia przeciwnikiem tego państwa, choćby z tytułu bycia opozycyjnym posłem czy senatorem lub liderem opozycyjnego ugrupowania, jest zwykłą ordynarną Targowicą!

Znaj proporcje, mocium panie!...  

 

PS. Oczywiście G.Schetyna może używać argumentu, że jeśli prezes PiS miał 7.02.2017 r. prawo spotkać się  z kanclerz Merkel to dlaczego nie miałby tego prawa prezes PO i prezes PSL.  Jeśli to robił to znaczy, że całkowicie wystrzelił się na orbitę  absurdu i całkowicie utracił przytomność, polityczne wyczucie, poczucie proporcji i etyki, a jego pojmowanie dyplomacji ma z prawdziwą dyplomacją jeszcze mniej wspólnego niż np. zwykłe krzesło z krzesłem elektrycznym. 

„Ludzki pan” czyli... totalnej opozycji znów trzeba wszystko jak krowie na rowie!

$
0
0

Dopiero co bo w pierwszej dekadzie lutego totalna opozycja oraz jej media dosłownie bryzgały hejtem i dezinformacją wyjąc jednocześnie pod niebiosa, że cała Polska śmieje się z polityków PO „od A do Z”, z ich czterolistnego listka figowego, z nowoczesnego inwentarza i KOD-owych larów, szczerbatych penatów „Obywateli RP” oraz planktonu w postaci różnych „Platonów” z Budy Ruskiej, „Plutarchów” z Polanek, mainstreamu itd. Mainstreamowe płaczki to w ogóle wyszły wtedy z siebie i stanęły obok bo „kontemplując” z właściwym sobie taktem nekrolog premier Szydło darły jednocześnie szaty i kudły nad kochanym posłem Szczerbą, któremu dziecko „zrobili” serdelkowo-parówkowi hejterzy i dezinformatorzy ale cyngielkom wciąż wychodziło, że to robota wrednych pisiorskich mediów.
Jak to było z posłem Szczerbą - o tym jednak w innej notce, której właściwie miało nie być bo przeleżała trochę w szufladzie i temat jakby wziął się przechodził ale mainstreamowy hejt i dezinformacja oraz masturbacje totalnej opozycji+etc. na temat słów Prezesa PiS o „panach” sprawiły, że temat jest wciąż żywy, zatem jest powód by ujrzała światło dzienne.

Poniższy tekst adresuję również do krytyków mowy prezesa z innych stron, z tej prawej też.

...Zacząć trzeba od tego, od czego zaczął w środę swe wystąpienie w odpowiedzi Demokrytowi ze Schetyni J.Kaczyński:
„Panie Marszałku, Wysoka Izbo! Ja chciałbym Panu – bo jednak warto używać tego słowa – Panu Schetynie, przewodniczącemu, a kiedyś Marszałkowi... (...)”*
Etc., etc.

Nie przypadkiem prezes Kaczyński tak zaczął swą wypowiedź bo Sejm RP za sprawą byłej większości parlamentarnej, zdominowanej przez klasę politykierów zamiast polityków z klasą, zaczął zamieniać się w targowisko, miejsce macania i przerzucania towaru, co swym wystąpieniem udowodnił prezes Schetyna, który w całej swojej tyradzie macał marszałka Kuchcińskiego, odmieniając lekceważąco i z ironią dla instytucji i osoby słowo „marszałek” (zamiast „pan marszałek”) przez wszystkie przypadki choć w sumie powiedział znów to samo, co cała PO i dobrodziejstwo jej inwentarza powtarza jak mantrę od października 2015 r., i co cała polska opinia publiczna zna na pamięć.

...G.Schetyna powiedział co powiedział bo taki jest niestety język debaty publicznej politykierów.
...J.Kaczyński powiedział co powiedział bo w Polsce zaczął się czas wielkiej zmiany, która dotyczy również parlamentu i powinien ulec zmianie nie tylko dotychczasowy plugawy język tej debaty ale i plugawe zachowanie wielu posłów właśnie z tej strony, którą dziś zajmują byli rządzący Polską, a obok nich nowoczesny kwiat nowoczesnej etyki nie tylko poselskiej, nowoczesnego pojmowania misji poselskiej, nowoczesnego intelektu i kultury itd. Nowoczesnych inaczej...
Zmianie powinno ulec również pojmowanie i rozumienie znaczenia słów oraz ich adekwatna interpretacja z czym ta strona ma duże kłopoty.
Że wielka zmiana na prawdę realnie się w Polsce dokonuje to niech totalna opozycja i jej tuby dalej wciskają na prawo i lewo dyrdymały jakoby Polska pod rządami PiS w skali kraju, Europy i Świata upadała, traciła znaczenie. Fakty i tak arcyboleśnie temu zaprzeczają i świadczą przeciwko niej bo np. który minister z rządu koalicji PO-PSL był zapraszany na spotkania ministrów G20 i szczyty G20 i to dwukrotnie w ciągu 2-3 miesięcy? Mało – G20 życzy sobie stałego udziału Polski w życiu G20 i to ma miejsce właśnie dopiero pod rządami PiS. Przed wyborami 2015, a i wcześniej to było nie do pomyślenia bo Polska przez ostatnie ponad 25 lat była tylko przedmiotem i towarem do frymarczenia, była „brzydką panną bez posagu”, a polskość była nienormalnością...

J.Kaczyński powiedział co powiedział również dlatego, że słowo „pan”, jego pochodne w całym swym semantycznym bogactwie wielowiekowej obecności w języku polskim i form użycia było przez 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej przywilejem kasty rządzącej. To ona była „panem” i „państwem” - tą wielką III RP, która zdała egzamin 10 kwietnia 2010 r. przed nim i po nim, a cała reszta społeczeństwa polskiego - włącznie z wiernymi Donkom, Bronkom i jaśnie państwu III RP lemingami – byli tylko pariasami, bydłem, faszystami, ciemnogrodem, durniami, baranami i głupcami. Na dodatek niewdzięcznymi partii rządzącej za jej wielkopański gest z ciepłą wodą dla narodu, który choć już w XXI w. to jakby wciąż żył w czasach króla Ćwieczka i dopiero na szczęście doszła do władzy Platforma O. dała mu jedyną szansę zbliżenia się do standardów cywilizacji, do Europy. Niewdzięcznymi za „bezpłatny” elementarz, za ulgi z „karty dużej rodziny” do realizacji tylko w przedrogich galeriach i innych ekskluzywnych przybytkach, dzierżonych przez krewnych i znajomych królika. Niewdzięcznymi za piwko, boczuś & karkóweczkę na grillu, które stopniowo zamieniały się w parówkokształtne „coś” faszerowane papierem toaletowym i soją jak stopniowo zamieniały się w za przeproszeniem g*** 5-godzinne obietnice Donalda Tuska z jego słynnych dwóch expose.

.......

...„Ludzki pan! Zacny pan! Uczciwszego z latarnią nie znaleźć!... Hojny pan!...” – niosło się po nich po lemingowych zaściankach.
„”Ludzki pan”? – hehehe! Chytrus i cwaniak ten nasz Donald ale mistrz nad mistrze w bajerach! Znów wygraliśmy 4 lata konfitur!!” – niosły się szepty i rechot pod fotelami senatorskimi i poselskimi ławami Platformy Obywatelskiej...
Nie wszystkimi bo tu i ówdzie słychać było – „Szmaciarz, cynik, kłamca, zdrajca!” ale zagłuszył je ogólny zgiełk...”....

........

„Ludzki pan!”...
Ten komentarz padł z sali plenarnej w trakcie dalszej mowy J.Kaczyńskiego i wyrażał sarkazm i cynizm. Padł z tej strony sali plenarnej Sejmu RP, którą zajmują byli 8-letni „panowie” Polski płci wszelkiej – ówcześnie między jedzeniem z ręki lub zbieraniem ochłapów, spadłych z berlińskiego i brukselskiego stołu ich panów i mecenasów zajęci konsumowaniem za pieniądze polskiego podatnika ośmiorniczek, faszerowanych jagnięcymi fallusami wołowych policzków i itd. delikatesów. Komentarz padł z tej samej strony, po której siedzą dziś również nowocześni pretendenci do sterów Państwa Polskiego, póki co na razie skazani na zlizywanie tego, co pozostawią im po sobie platformerskie „starszaki”, spożywające aktualnie fructa pozostałych im po 8 latach rządzenia Polską łupów.

Komentarz „Ludzki pan” Kaczyński zripostował tak:
„Tak, jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami - w przeciwieństwie do Was”...**

„Bo jesteśmy panami – w przeciwieństwie do Was”...
Żeby być „panem” Polski przez dwie, kadencje PO musiała być służącym Moskwy, Berlina, Bruksel i fałszować wybory. By mieć swego prezydenta - notariusza też musiała fałszować wybory.
PiSowi żeby być sługą Polski wystarczyło uczciwie wygrać wybory prezydenckie i parlamentarne.

„Tak, jesteśmy ludzkimi panami”...
Między „pan” i „pan” są takie same różnice jak między przymiotnikami „ludzki” i „nieludzki” i rzeczownikami „sługa” i „służący”. Palant, który rzucił w salę sejmową replikę „Ludzki pan” by ironią zaorać Kaczyńskiego i PiS, zaorał siebie i „panów” z rządzącej koalicji PO-PSL bo ludzki pan zawsze najpierw myśli o dobru innych, dba o dobro innych, a o siebie to jeśli już – dopiero na szarym końcu.
Za rządów koalicji było niestety zupełnie odwrotnie i już nie ma jak temu zaprzeczyć.
Ludzki pan w kontekście sprawowania władzy państwowej to taki rząd, który dba by Polska nie była przedmiotem, dba żeby była podmiotem, dba żeby Polacy mogli sami decydować o tym czy np. swoje dziecko puścić do szkoły od 6 czy dopiero od 7 lat. Na dodatek wreszcie mogą temu dziecku fundnąć wyjazd nad morze czy w góry, których w życiu nie widziało bo mama i tata za PO-PSL po prostu nie mieli za co gdyż „państwo” musiało albo służyć samolotem na trasie Warszawa-Sopot-Warszawa co tydzień przez 7 lat, albo dyżurnym embrayerem z wypasionym kateringiem (za 40 tys.zł) nad pendolino + kolumną BOR-owików wzdłuż jego trasy + ciężarówkami z meblami, nagłośnieniem i na dodatek wypłacać jakiejś Marzenie K. 42 mln zł z kieszeni podatników. Katering po zakończonym locie lądował na śmietniku, a w tym samym czasie np. małe harcerzyki na obozach dostawały głodowe porcje.
PO przez 8 lat służyła Polsce i Polakom tylko tym co jej nic nie kosztowało! Bo obietnice i dobre rady typu kredyt, wyjazd na zmywak, lewatywa nic nie kosztują więc kaska na ministerskie premie, dodatki, trzynastki itd. zostawała „w rodzinie PO” zamiast zwyczajnie po ludzku iść do polskich rodzin na przykład... Niedawno mignęło mi w sieci – pewien internauta próbował zsumować te 8-letnie extry dla POmazańców premierów Tuska i Kopacz i była to suma z dziewięcioma zerami. Niestety nie zdążyłam tego zeskanować i próżno dziś tego szukać ale wystarczy przypomnieć sobie obrzydliwie jałmużniczą „podwyżkę” rządu PO dla opiekunów dzieci niepełnosprawnych, wynegocjowaną podczas ich strajku w Sejmie RP (który strasznie zdenerwował premiera Donalda Tuska, a posła Stefana Niesiołowskiego doprowadził do miesięcznego delirium), po której prawie zaraz nastąpiło kolejne rozdanie tłustych premii dla orszaku ministrów, które opiewały na kolejne ok.800 000 zł...
PiS służy Polsce i Polakom konkretami.

Choć w innych aspektach „pan” ma również szerokie zastosowanie i znaczenie, w tekście ograniczyłam się tylko do sfery materialnej żeby w pojmowaniu różnic między „pan” - „pan” i niuansów był łatwiejszy do strawienia dla zaprogramowanych na grubszą kasę panów Tusków, Lewandowskich, berlińskiego hołdownika Sikorskiego, pana Rysia – najzdolniejszego ucznia Balcerowicza i innych służalców, pachołków i kamerdynerów. Tym bardziej dla różnych Komorowskich i i. subiektów o mentalności komucha, którym słowa „partia”, „władza”, „solidarność”, „sprawiedliwość” kojarzą się tylko z zapasem kradzionych konfitur we własnej piwnicy i wypasioną emeryturą, na którą nikt nie ma prawa podnosić ręki, więc jeśli coś jeszcze byłoby niejasne - proszę pytać. Odpowiem innymi przykładami.

...Również mainstream ma poważne problemy z interpretacją słów „pan”, „państwo” i pochodnych więc nie sposób go pominąć z powodu jego histerycznej reakcji na środowe słowa prezesa Kaczyńskiego w Sejmie RP o panach...
Wg mainstreamu bezczelny Kaczor bezczelnie używał słowa „pan”. W odniesieniu do PiS-u, do rządu B.Szydło, do PiS-owskiego prezydenta RP, do siebie w domyśle. Słowa przez 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej zastrzeżonego dla wielkiej rodziny Platformy - koalicjant, wszystkich jej królików i znajomych królika, dla kasty nadzwyczajnych ludzi itd. jak również dla ich zagranicznych mecenasów i pryncypałów - in spe i honorowych. Wśród nich był przez jakiś czas pan Putin, jest wciąż pani kanclerz Merkel i pan Schulz z panem Junckerem, był w pewnej malutkiej chwili nawet pan Hollande. Był również pan Faymann ale wziął i postawił rację stanu swego kraju wyżej od innych racji i poszedł na oślą ławkę. Jest pan Timmermans i pan Verhofstadt itd.
To wg mainstreamu są prawdziwi „panowie”, natomiast „pan” Kaczyński, słowo „pan” w ustach Kaczyńskiego - w odniesieniu do PiS, do obecnej premier, prezydenta i obywateli RP to ciężkie bluźnierstwo ze strony Hitlera, Pinocheta, faszysty Kaczyńskiego i natychmiast budzi od Czerskiej przez Serdelkową po Wierniczą demony nazizmu - panie żurnalistki zaczynają bełkotać o rasie panów., śnią im się koszmary o untermenschach, gnębiących „elitę” III RP - totalną opozycję, jej lary i penaty, plankton itd., a panowie żurnaliści automatycznie widzą siebie w „gorszym sorcie ludzi”, choć to właśnie ten czersko-wiertniczo-serdelkowy „trójkąt bermudzki” kategorię „gorszy sort” wymyślił i sam na własne życzenie się z nim identyfikuje.

Tak, że...
Szanowni Państwo! Wszyscy, którzy uważają, że J.Kaczyński w środę w Sejmie RP „chlapnął”, powiedział zanim pomyślał, nie wiedział ale powiedział, dał pożywkę do manipulacji jego słowami itd. powiem – nie macie racji! Przeciwnie – odnosiłam wrażenie w środę, że J.Kaczyński celowo prowokuje nieprzychylną PiSowi, rządowi i zmianom stronę by ta w następstwie publicznie i koncertowo wyłożyła się sama.
Co też się stało!

Tym tekstem nie próbuję jawić się „adwokatem” J.Kaczyńskiego ale w konkretnym przypadku jego środowego wystąpienia w Sejmie RP po prostu uważnie prześledziłam od początku do końca konstrukcję tej krótkiej wypowiedzi, logikę konstrukcji i konstrukcję logiki oraz instrumenty. Wszystko w krótkim słowie Pana Prezesa jest na swom miejscu, wszystkie słowa były przemyślane i padały świadomie w miejscu, w którym miały paść. Również te z małą ale precyzyjnie odmierzoną dawką lekcji kindersztuby i języka polskiego, tak niezrozumiałego dla w/w „elit” + inwentarza, które Bronisław Komorowski niedawno określił jako normalność Polski („To towarzystwo – PiS i Ziobro – się bierze za nas! Za normalność Polski!”)...
Tak wygląda "normalność Polski" wg Bronisława Komorowskiego i totalnej opozycji:

Reakcja totalnej opozycji+larów, penatów, planktonu itd. na słowa J.Kaczyńskiego po raz kolejny udowodniła, że dziś w Polsce opozycji –parlamentarnej i pozaparlamentarnej – po prostu nie ma! Na miejscach, które powinna zajmować opozycja szaleją hordy rozpasanych troglodytów, turańskich chacharów z widłami i grabiami, wbijanymi na oślep w ofiarę, która rzekomo odepchnęła ich od koryta. To, że sami się tego koryta pozbawili nigdy do ich świadomości już nie trafi!
Ale o tym - w kolejnym felietonie...

*https://www.facebook.com/pisorgpl/videos/10154067679027132/ (link is external) (film z sejmu)
**http://wpolityce.pl/polityka/328616-mocna-riposta-prezesa-pis-dziekuje-p...


Co się zmieniło?... W 83.Miesięcznicę Smoleńską

$
0
0

Miesięcznica Smoleńska wciąż trwa – przed chwilą Polska Pamięć  wpełniała po brzegi Archikatedrę,  a potem wędrowała ulicami Warszawy tam gdzie 10 kwietnia 2010 r. Polska opłakiwała ofiary smoleńskiej tragedii – pod Pałac Prezydencki.
Właśnie...  Polska w pamiętnym kwietniu 2010 r. i Polska dziś, Polacy wtedy i Polacy dziś...? Czy pamięć o Smoleńsku – ta noszona w sercach od prawie 7 lat wystarcza, czy zastąpi dzieła?
Te pytania zadaję sobie ostatnio. Dlaczego? O tym za chwilę.  
Nie drążę nimi rany zadanej 10 kwietnia 2010 roku Polsce i Polakom, drążę sumienie – własne i to nasze polskie, wspólne, rodowe, z zewu krwi, z wielowiekowej świadomości narodowej przynależności wyssanej z mlekiem matki zrodzone, sumienie tak żywe przez wieki od czasów gdy strzała Lecha wbiła się  w gniazdo orła białego, które stało się kolebką Polski - tego mikrona w oceanie światowym i olbrzyma, zamkniętego między pierwszymi  słowami „Roty” i „Mazurka Dąbrowskiego”. Tej Polski,  którą orzeł w godle  naszym narodowym wciąż otacza swymi skrzydłami i pierwszy pierś na ciosy wystawia...
Mówią – czas goi rany... Nie, rana smoleńska wciąż krwawi ale dlaczego pokolenie smoleńskie (pisałam o nim przed kilkoma laty w tekście pt.”Signum smolenscianum”) jakby ostatnio ją chowało?

http://niepoprawni.pl/blog/183...(link is external)

Nie chowajmy jej, to nic nie da – ukrywana nie przestanie krwawić, nie będzie się szybciej goić...
Podobnie dzieje się z Pamięcią Smoleńską...
Pamięć nasza obywatelska polska o Ofiarach Smoleńskich też blaknie, jak stare fotografie naszych przodków w albumach... Patrzę na zdjęcie mego Ojca, rocznik 1910,  w mundurze ułana wołyńskiego. Zdjęcie wyblakło, wyblakł mundur i tylko szabla, guziki u munduru i szklanki cholewek błyskają jakby było robione wczoraj...  Za 10-20  lat i one zbledną, a wtedy wszystko będzie zależeć już tylko od tego czy ustnie przekazywana kolejnym pokoleniom rodziny pamięć o Przodku nadżyje umierające pod wpływem czasu  kolory zdjęcia, jednego z materialnych elementów  pamięci o Nim ale bardzo ważnego bo kończącego swój materialny byt w promieniach słońca, na oczach wnuków i prawnuków, nie w cieniu szufladek sekretarzyków, ciemnych czeluściach szuflad komód i walizek na strychu, umierając pod warstwami kolejnych rodowych pamiątek ...
 
Ja wiem – koło historii Polski toczy się ostatnio  na najwyższych obrotach, z prędkością kół wehikułów Formuły1. Tak szybko, że często aż nie starcza dnia by ogarnąć wydarzenia, przemyśleć ich skutki i następstwa. Dla Państwa i dla Narodu, dla pojedynczego obywatela.  Przestrzeń publiczna tonie w tonach  sieczki, wypluwanej przez kombajn zwany totalną opozycją. Przestrzeń medialna tonie w tonach  plew, wypluwanych przez kombajn zwany totalną opozycją. My natomiast, wielopiętrowe i wielowarstwowe pokolenie, naznaczone 10 kwietnia 2010 r. signum smolenscianum  pozwoliliśmy by pamięć o Smoleńsku miażdżył dziś walec antypaństwowych ekscesów PO, Nowoczesnej, KOD-u i towarzyszących im ławic antypolskiego planktonu.  Pozwoliliśmy by blokujący dostęp na Wawel do grobu Prezydenta RP śp.Prof.Lecha Kaczyńskiego tzw.”Obywatele RP” tragedię smoleńską – tragedię Państwa i Narodu Polskiego, największą w dziejach powojennej Polski sprowadzali cynicznie do poziomu „partyjnych gierek zawłaszczających ich obywatelską przestrzeń, stających na drodze ich praw, wolności obywatelskich, ich demokracji”. Pozwoliliśmy by moralnie upadły liderek równie moralnie upadłego komiteciku obrony europejskiej demokracyjki, zaoranej wczoraj „demokratycznymi wyborami” szefa RE, szydził z wdziękiem parchatej świni z polskiej tragedii narodowej w Smoleńsku - "Dzięki Szyszce już żaden tupolew nie zawadzi o drzewo"...
Mało! Smoleńsk - wrota Polski do jej przyszłości takiej na jaką zasługuje,  zdominowały kreatury ciamajdanu, wspieranego przez płaczących nad swym losem SBeków i piewcę  „kulturalnego stanu wojennego” Mazgułę. Zdominował go „człowiek honoru” TW Bolek,  zawracający głowę obywatelom i mediom coraz bardziej bajecznymi  argumentami o swej czystej i niewinnej, nieposzlakowanej nieSBeckiej przeszłości, a jednocześnie... swoiste pierwsze źródło pierwszych soków w korzenie Smoleńska  podczas nocnej zmiany obalenia rządu J.Olszewskiego, w którym  brało udział również jeszcze wtedy dopiero mające wzejść Słońce Peru, „Mojżesz”, cudotwórca, najlepszy od tysiącleci premier RP  czyli przyszły szef praktycznie trzech rządów RP (na przestrzeni lat 2007-2015), podczas których wydarzył się nieprzypadkowy Smoleńsk, poprzedzony równie nieprzypadkową tragedią w Mirosławcu...!  
„Panowie, policzmy głosy...”...
Panowie policzyli i dlatego 10 kwietnia 2010 roku mogło urodzić się „państwo polskie zdało egzamin”...
 
Gdzie są dziś te media, które niemal „poczęły się” na wrakowisku smoleńskim i rosły na nim jak młoda trawa na nawozie? Wywodzący się  z nich redaktorzy  są dziś posłami i senatorami, ale w Sejmie RP  cisza o minucie ciszy w miesięcznicę smoleńską. Dziś ich portale trzeba uważnie wertować by gdzieś w gąszczu informacji o „sukcesach” totalnej i jej planktonu znaleźć wzmiankę, informującą w telegraficznym skrócie „dziś miesięcznica smoleńska”. Wcześniej umiały 2-3 dni przed nią  narobić jazgotu i 2-3 dni po niej sprawiać, że Polacy w Polsce i na świecie czuli się aktywną częścią Polski,  sercem tej właśnie prawdziwej Polski , Smoleńskiej,  zdradzonej 10 kwietnia 2010 i po nim przez instytucje najwyższych władz państwowych i wymiar sprawiedliwości RP.
Dziś prokuratura cywila toczy śledztwo smoleńskie ale dla mediów – tych właśnie, które  niegdyś z hukiem przebijały nieprzebijalną skorupę i trepy prokuratorów wojskowych w docieraniu  do informacji, dziś temat Smoleńska jakby nie istniał. Odżywa tylko raz w miesiącu i na chwilę by półgębkiem poinformować - „Prezes Kaczyński złożył kwiaty, powiedział to i to, organizatorem miesięcznicy jest x/y” i... ciao, ciao, do zobaczenia za miesiąc!
Jeśli media tzw.proprawicowe, wyrosłe na Smoleńsku marginalizują Smoleńsk to jak mają się czuć obywatele, którym jest on wciąż drogi i wciąż boli ale  byle platfons czy leming mogą opluć ten ból zwykłym argumentem – „a wasze media się wypięły na Smoleńsk i pamiętają o nim tylko raz w miesiącu”....
Za miesiąc kolejna Rocznica Smoleńska... Niby program jej obchodów już jest ale próżno w nim znaleźć np. konkurs dla młodzieży na plakat smoleński.
Chyba jedynym wyrazem tego czym jest Smoleńsk dla zwykłych Kowalskich i Malinowskich będą znów tylko Groby Pańskie w kościołach przed następującym po Rocznicy Smoleńskiej Zmartwychwstaniem...
 
...Moje światełko smoleńskie w oknie powoli się dopala.
Czy pamiętałeś by zapalić dziś światełko pamięci tym co pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. własną krwią polali miejsca kaźni tych, którzy w Katyniu umierali z imieniem Polski na ustach, powalani sowiecką kulą?
Jeśli nie pamiętałeś to zapamiętaj te dwa obrazy  i niech towarzyszą Ci dzień w dzień i każdym miejscu, w którym się znajdziesz...

Kasta zeszmaconych ludzi...

$
0
0

...Totalna opozycja wciąż zarzuca rządowi RP, premier Szydło, prezydentowi Dudzie, że  przywracają w Polsce PRL, że wyprowadzają Polskę z Unii Europejskiej. A wystarczy tylko spojrzeć  na pewną sporą grupę sędziów polskich, którzy są  żelaznym dowodem na to, że Polska za ostatnie półtora roku wyprzedziła ich o 1000 lat świetlnych, podczas gdy oni  wciąż  gniją w PRL-u. I ryją w prawie, ustanowionym prawie 100 lat temu w czasach ZSRR i  przez ludzi Stalina. Bo kto np.jest autorem polskiego kodeksu karnego, który funkcjonuje w Polsce do dziś od lat 50-tych minionego wieku?
Że co, że są w nim 2-3 „aktualizujące” poprawki?
Co z tego!
Polska Temida wciąż śmierdzi stalinowskimi onucami kremlowskiego „praszczura” i wychowawcy pierwszych prawników w rodzącym się po 1945 roku PRL-u.
To właśnie dziś ich progenitura jest w służbie polskiej Temidy, w liczbie dwóch pokoleń  bo cór, synów i wnuków  gwoli rodzinnej tradycji poszłych w kauzyperdy. To oni dziś  zasłaniają się tymi sowieckimi reliktami jak tarczą bo kończy im się PRL-owska „litera  prawa”. To oni wyprowadzają Polskę z Unii nie zgadzając się na zmiany w polskim prawie, konstruowane przez obecny rząd RP na bazie funkcjonującego w wielu państwach europejskich prawa. M.in.Niemiec, Francji, UK...
To właśnie dziś progenitura PRL-owskich trepów Temidy w osobie pierwszej prezesy Sądu Najwyższego RP Gersdorf Małgorzaty donosi na Polskę w Brukseli, w mankiet wuja Timmermansa wysmarkując swe żale i krzywdy doznane od  RP. Tego, któren z natury wrażliwy jest  na ból, na Chanel5, płonącą żyrafę Dali i bukiet Isabellas Isla jak cegła pustaka ale w stado  dzikich andaluzyjskich byków zamienia się na hasła „Polska”, „Warszawa”, „Szydło”....
Właściwie zupełnie nieistotne jest komu donosi prezesa Gersdorf. Istotne jest, że donosi. Bo - wczoraj Moskwa, dziś Bruksela, a jutro Europa stanie się np. gubernią  Królestwa Wysp Bergamutów. Wszystko jedno -  życie nie zna próżni, polityka też  więc „centrale” się zmieniają ale  kapuś kapusiem już pozostaje...
 
Jest w  tej całej akcji  wielkiej prezesy Gersdorf,  chcącej w Brukseli ze szczętem zdyskredytować Polskę  i roznieść na strzępy jej władze  coś  arcytragikomicznego, paradoksalnego i kuriozalnego bo tak prawdę mówiąc - ona nie donosi Timmermansowi na reformę prawa, wszczętą przez rząd premier B.Szydło. Proszę zauważyć, że ona donosi na...   prawo europejskie, które w Polsce ma zastąpić rozkładające się zwłoki  prawa  PRL-owskiego! Niestety zupełnie nie jest śmieszne, że zarówno Gersdorf jak  i  Timmermans, oboje posiadający z natury świadomość i inteligencję sierpa i młota, w swej PiSofrenii  zupełnie tego nie dostrzegają i Timmermans już za chwilę włączy turbo, stawiając w stan gotowości Safjana i Tuska, który na swej pierwszej po reerekcji konferencji prasowej wyrzucił Polskę z Unii apelując o szczególną solidarność między sobą państw tzw. „G27:1”.Tych, które zadekowały go w Brukseli na kolejne 2.5 roku słodkiego nieróbstwa, które on przerywać będzie jedynie  na rewanż na Polsce...
 
Gdy F.Timmermans znów zacznie szaleć, że Polska „psuje prawo, niszczy demokrację” itd. niech mu ktoś w tej Brukseli powie, żeby się nie wydurniał  i nie walczył przeciw  prawu europejskiemu, które Polska wreszcie wprowadza u  siebie!
 
...Ex prezesowi Trybunału Konstytucyjnego A.Rzeplińskiemu można zarzucać wiele  ale jednego nie da się i nie powinno – dzięki niemu odradzająca się po wyborach 2015 r. Polska poznała prawniczą kloakę RP.  Na  obu zeszłorocznych spędach – nadzwyczajnym  kongres sędziów polskich w Warszawie we wrześniu 2016 i następującym po nim krajowym zjeździe adwokatów w Krakowie w listopadzie 2016 r.,  wśród ich uczestników ze świecą było szukać mądrego, uczciwego i lojalnego względem Polski prawnika.
Donosicielka Gersdorf*  poleciała kapować do Timmermansa i poleci jeszcze nie raz ale nigdy mu nie powie na jakich przekrętach zarabiają w Polsce krocie sługi Temidy. Nie powie mu o Robertach N., nie powie o okradających sklepy złodziejach w togach. Ba – gangach rodzinnych. Nie powie o łapówkarzach, o ustawianiu procesów, o tym, że prawo w Polsce służy kaście nadzwyczajnych ludzi  do omijania go.
Oczywiście nie powie Timmermansowi również, że jej kasta  domaga się od Państwa Polskiego czegoś więcej niż prawa stosowania prawa. Ona to prawo sama i dla siebie chce stanowić żeby jeszcze więcej lodów kręcić i konfitur gromadzić. I na dodatek załatwić sobie bezkarność absolutną. Dla niej jedyne prawo to jej prawo, co tam jakaś demokracja, jakiś parlamentaryzm, a już w ogóle tym bardziej jakiś sPiSiały Sejm RP...
 
Na koniec – zaprzańcowi, zgrywającemu wielkiego Europejczyka,  który przedwczoraj był rzekł - „albo jesteśmy w Unii i przyjmujemy jej zasady, albo w Unii nas nie ma” **  przypomnę, że w pierwszym rzędzie jest w Polsce i jest zobowiązany do przestrzegania polskich zasad. Jako polski sędzia przysięgał. Nie jako unijny.  Na polską konstytucję przysięgał więc ta przysięga jest  pierwszą zasadą -  nadrzędną i świętą, która wciąż go obowiązuje: 
 
„Ślubuję uroczyście jako sędzia sądu powszechnego służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, stać na straży prawa, obowiązki sędziego wypełniać sumiennie, sprawiedliwość wymierzać zgodnie z przepisami prawa, bezstronnie według mego sumienia, dochować tajemnicy państwowej i służbowej, a w postępowaniu kierować się zasadami godności i uczciwości”.
 

Tak ślubował i przysięgę sędziowską złamał.
Kim jest?
Nie będę owijać w bawełnę, kozią dupę obrażać, powiem krótko: zdrajca!
I przypomnę jeszcze – nie za to polski podatnik płaci ci „kasto nadzwyczajnych ludzi”  pensje żebyś się szmaciła i w nowej Targowicy przeciw Polsce uczestniczyła.
„Kasta nadzwyczajnych ludzi”...
Ech! Jeżeli jakąś nadzwyczajność należy jej przyznać to tylko  tę – jej ludziom  nadzwyczajnie w dupach się poprzewracało!
 
Czas najwyższy wysprzątać tę stajnię Augiasza!  Do końca!

 * - M.G. sama o sobie powiedziała –  „Jak dotąd wstrzymywałam się z donoszeniem”...
http://wpolityce.pl/polityka/3...(link is external)

** - http://wpolityce.pl/polityka/3...(link is external)

 

...Za poniżenie został wywyższony. Nad wszystkie trony! Alleluja!

$
0
0

Niech ten AD 2017 triumf Zmartwychwstania Pańskiego będzie dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i całego Narodu Polskiego źródłem wiecznej siły - w wierze w Chrystusa Zbawiciela, w Matkę Jego – Królową Polski, w wierze w Rzeczpospolitą Polską – Ojczyznę naszą.
Wiara Narodu Polskiego  jest wiarą w Trójcę Przenajświętszą i oddaniem się pod Jej opiekę i władanie. Trójca św.  na niebie ale tu na ziemi, na naszej polskiej ziemi jeszcze jedna trójca kreśliła swe kanony, którym nasz naród jest wierny. To - Bóg, Honor, Ojczyzna. Obie  powadziły Najjaśniejszą Rzeczpospolitą przez wieki i ją zachowały przez wieki.  Dlatego Polska dotrwała do rocznicy tysiąclecia swego Chrztu i weszła w nowe tysiąclecie swego istnienia!
I tego nic nie zmieni, póki wierni będziemy tej Trójcy na Niebie i tej na ziemi....
 
...Wszystkim mym Rodakom - tym w Polsce i tym rozsianym po całym Świecie dla których Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska -  w sercu, w rodzinie, w pracy, w rozrywce, w dzień powszedni i w święto jest sprawą narzędną, składam spóźnione ale najserdeczniejsze życzenia – niech Prawda Zmartwychwstania Pańskiego umacnia Was przez całe życie w Prawdzie. Zawsze i wszędzie.
Kłaniam się nisko - i dziękuję jednocześnie za wierne trwanie przy Polsce, za obronę jej dobrego imienia – Redakcji i Blogerom Portalu blogpress.pl!
Kłaniam się nisko i dziękuję za  to wszystkim polskim Internautom, którym serce bije w rytm Mazurka Dąbrowskiego i wszystko co myślą i czynią ma biało-czerwoną barwę Racji Stanu Rzeczypospolitej Polskiej.
Życzenia te kieruję do wszystkich moich Czytelników i Komentatorów, Odwiedzających i Oceniających...
Niech Zmartwychwstały Chrystus błogosławi Wam na każdym kroku i w każdym miejscu!
Alleluja!
 
Contessa i Contessina z Rodziną
 
 
 
Do życzeń dołączam pisanki Contessiny. Czekały na mnie na stole w Noc Zmartwychwstania, gdy wracałam z przystrojonej wielkanocnie Andaluzji...


 

Prywatna wojna Fransa Timmermansa - wesprzyjmy Węgrów!

$
0
0

Frans Timmermans porzucił politykę unijną na rzecz prywatnych wojenek z  państwami UE.
Polityczny nieudacznik, frustrat, brukselski liberałdemokratyczny terrorysta, wykopany z rządu Holandii po niespełna 2 latach swego ministrowania (MSZ) miał szczęście, że inny nieudacznik „przytulony” przez Brukselę, J.C.Juncker, zaoferował mu  urząd pierwszego wiceprzewodniczącego KE i „komisarza ds. lepszej regulacji”, rządów prawa i Karty Praw Podstawowych bo do dziś pasłby zieloną trawkę.
Niechętny i zupełnie zamknięty na  rzetelną i konstruktywną politykę unijną  okazał się za to bardzo otwarty i „uregulowany” na  wszelkie skargi i donosy podobnych sobie wykopanych od koryta nieudaczników i frustratów, którzy na białym koniu skarg i donosów na własne państwo i demokratycznie wybrany Parlament i rząd chcą wrócić do władzy. W Timmermansie, który swej rodzimej Holandii niczym się nie zasłużył, w Brukseli też żadną pracą na rzecz UE się nie zhańbił – np. zupełnie  bezczynny był gdy w Polsce Komorowski z Rzeplińskim&PO łamali polską konstytucję, a on był już wtedy wiceprzewodniczącym KE i komisarzem – donosy i skargi obudziły drzemiące ambicje,  stały się wreszcie tak wyczekiwaną trampoliną do kariery i dały okazję do robienia tego co ten polityczny tygrys o politycznej przeszłości mopa lubi i potrafi najlepiej. Czyli do arogancji, ignorancji  i prywatnych wojenek.
Co było dalej wszyscy wiedzą - choć różnie interpretują, w zależności od własnego „punktu siedzenia” i interesów – pan Timmermans lekko wyszczerbił sobie zęby na orzechu zwanym Premier Szydło i przysiągł zemstę – słynne grudniowe „nie daruję”. Póki  kompletuje garnitur – przecież do nowej ofensywy na Polskę musi mieć czym gryźć – zabrał się za Węgry. W wojnie z nimi może być niedozbrojony bo osłania się  tarczą Sorosa...
 
...Tylko co  G.Soros – miliarder i rzekomo filantrop  w opinii podobnych sobie i  innych masonów,  architektów NWO i globalistów, a w opinii np.wielu Polaków taki sam „cudotwórca” jak Balcerowicz, który puścił miliony naszych rodaków w skarpetkach - wysmarkał mu się w rękaw, że ten Hun Orban chce mu „zamknąć jego uniwersytet” i pan Timmermans momentalnie postanowił zrobić mu dobrze i kopnął premiera Węgier poniżej pasa, oskarżając podle - jego i popierający go Naród  Węgierski  o... antysemityzm.
Argument to zaiste z piekła rodem ale na szczęście realia ostatnich lat pokazują, że  takimi prymitywnymi posługują się dziś już tylko lumpenliberałowie lumpendemokracji i ich akolici,  czyli  beztożsamościowe bezkręgowce powalone unikalną cerozą mózgu. Podczas gdy miliony Europejczyków swą europejskość uważają za coś zupełnie normalnego i zwyczajnego oni  obnoszą się z wrzaskiem swą „europejskością” jakby to było coś nadzwyczajnego, wyróżniającego. Oni też najgłośniej i bez przerwy krzyczą - „Jestem Europejczykiem”, „Nie wyprowadzajcie nas z Europy!”, „Nie rozwalajcie nam Europy!” i walczą śmiesznie na śmierć i życie o „europejskie wartości”, którymi... w przysłowiowy piątek, świątek i niedziele nie tylko wycierają sobie gęby i tyłki przy okazji i bez,  ale depczą je wszystkie jednocześnie i zamieniają w liść łopianu za stodołą...
Oczywiście sojusznicy i kumple Sorosa momentalnie zawyli pod niebiosa, że Orban Viktor podły antysemita jest, że jego zmiany w węgierskim prawie odnośnie uczelni wyższych spowodują natchmiastowe zamknięcie tej słynnej i unikalnej w swym rodzaju średnioeuropejskiej Alma Mater. Wielkie aj waj poszło o to, że nowela ma wprowadzić   ujednolicenie praw uniwersytetów węgierskich z prawami zagranicznych uczelni na terenie Węgier, które korzystają z priorytetów, natomiast uczelnie węgierskie są otoczone rygorami. 
Czyli „z węgierskiego na nasze” - chodzi o zwykłą kosmetykę przepisów na zasadzie wyrównania różnic między np. odprowadzającymi podatek fiskusowi rodzimymi placówkami handlowymi i zagranicznymi supermarketami, które podatek owszem odprowadzają, ale zamiast do skarbu państwa, w którym prowadzą działalność handlową ląduje on na Wyspach Bergamutach i innych  Kajmanach.   
 
...To takie proste jak konstrukcja cepa ale niestety nie dla Timmermansa Fransa, który jest brukselskim orędownikiem litanii kapusiów i targowiczan, ich ucieczką uciśnionych i  zwierciadłem sprawiedliwości.   
 
...
 
Ponieważ „zasługi” Fransa Timmermansa dla Polski są olbrzymie i  brzemienne w skutkach, przyłączam się do Węgrów, żądających jego dymisji i apeluję do wszystkich Polaków, dla których Polska, jej suwerenność i polska racja stanu jest sprawą nadrzędną -  poprzyjmy Węgrów i Ich Premiera w słusznej sprawie obrony węgierskiego interesu narodowego i węgierskiej racji stanu!

Nie oglądajmy się na Pana Prezydenta, na Panią Premier, na Rząd RP. Zróbmy to jak Naród dla Narodu!
 
...Wczoraj Polska, dziś Węgry, jutro Rumunia... Zacny Frans właśnie ją ma jako następną w kolejce „do golenia". No, a potem szybko np. Bułgaria - która choć malutka to Bułgarzy swą narodowość ogromnie i nadzwyczaj sobie cenią - i reszta państw narodowych będzie terroryzowana przez Timmermansa, który już tak ma, że nie spocznie zanim „w imię liberalnej demokracji UE” nie zniszczy swych osobistych wrogów i... samej Unii Europejskiej.
 
 
PS. Wszelkie pomysły na publiczne zademonstrowanie solidarności z Narodem Węgierskim, czy to w internecie, czy w realu – proszę zgłaszać w  komentarzach.  
Na początek mam 3 propozycje:
1.  Umieszczenie w sygnaturce, na profilu itd. miniaturki obrazka rozpocznającego notkę (już to kiedyś na Niepoprawni.pl robiliśmy z dobrym rezultatem :)):

2. Wpięcie w klapę, w czapkę itd.  podobnego znaczka, naklejka na szybie samochodu (choć np.KODziarze albo huligani z „Obywatele RP” mogą stłuc szybę).  Wielu go posiada, można również samemu zrobić taką „broszkę” w zależności od pomysłu na miejsce jej eksponowania;

3.

Ten mem został wywalony do piwnicy portalu demotywatorów dosłownie w kilka sekund po jego zamieszczeniu choć była głęboka noc, około 3.oo.  Motywacja – „odrzucony”. Po tym (i po podobnym losie innych swoich obrazków) sądzę, że... ;);) i jest tak „trefny” bo zbyt trafny. Jest do dyspozycji każdego - jest własnością Was wszystkich. Wysyłajcie go do Brukseli europosłom, tym z UK również (zamiast głowienia się nad tekstem protestacyjnym, jego tłumaczeniem itd.) Wysyłajcie go znajomym żeby podali dalej,  na zaprzyjaźnione portale! 
Piszcie notki i komentarze w temacie. Róbcie własne memy i publikujcie je do wysłania j/w.
 

 Na deser - polecanka:
 http://bobry7.salon24.pl/69101...(link is external)
 

Kto dziś „upolitycznia” Smoleńsk? W Miesięcznicę Smoleńską...

$
0
0

Czy zarzut „upolityczniania” Smoleńska ma jakąkolwiek rację bytu? 
Czy osoby, stawiające go dziś, w zaraniu ósmego roku po tragedii obecnym władzom RP i tej części społeczeństwa, która od początku nie wierzyła w bajki o „pancernej brzozie”, o „pijanym generale”, o niewyszkolonej załodze Tu154M itd. mają jakąkolwiek legitymację by go stawiać komukolwiek? 
Czy ma sens zarzut upolityczniania sprawy smoleńskiej podczas gdy ona już sama w sobie, z natury, niejako „genetycznie” sprawą polityczną jest i to jest jasne dla ponad 90% Polaków? Nie jest jasne tylko dla reszty, dla tej grupy „nieuleczalnie prounijnych Europejczyków, fanatycznie oddanych Brukseli i Angeli”.
...Ci, którzy dziś już regularnie stawiają ten zarzut władzom RP, instytucjom państwowym i społeczeństwu, stawiali go i wcześniej ówczesnej opozycji gdy traktowanie sprawy smoleńskiej jako sprawy rangi państwowej zaczęło stawać się dla nich kulą u nogi. A działo się to wtedy gdy społeczeństwo zaczęło głośno się oburzać na sposób prowadzenia śledztwa przez prokuratorów wojskowych i status Smoleńska jako sprawy rangi państwowej zaczął ciążyć minusami na wizerunku władz i partii. 
Dziś gdy władze te w wyniku wyborów stały się opozycją, ażeby nadać zarzutowi wiarygodność i legitymację „obywatelską” wysługują się „pospolitym ruszeniem” szumowin, którym „hetmanią” czarne subiekty Kijowskie, Kasprzyki i Mazguły, błękitne ptaki Balcerowiczów i Sorosów, „Bolki” itd. i wspólnie oczerniają dziś Polskę, kompromitują ją zagranicą, skarżąc w instytucjach międzynarodowych by ukryć fakt, że gdy sprawowali władzę rozdawali i sprzedawali polską rację stanu za cenę swojej nietykalności gdy przyjdzie czas odpowiadać za przestępstwa przeciw państwu i narodowi. Również za Smoleńsk! 
Był jednak taki moment, w którym Smoleńsk był sprawą państwową.
Przypomnijmy sobie jak Bronisław Komorowski składał publicznie świadectwo politycznej rangi katastrofy smoleńskiej. 3 maja 2010 r. podczas centralnych uroczystości narodowego święta Konstytucji 3 Maja, pełniący ówcześnie obowiązki Prezydenta RP Marszałek Sejmu RP  Bronisław Komorowski, w swym przemówieniu poświęcił chwilę również Smoleńskowi,  patetycznie i z dumą podkreślając  - „W obliczu smoleńskiej tragedii współczesne państwo polskie zdało egzamin, zarówno konstytucja, jak i instytucje państwowe”.
To dowód, że ówczesne władze RP traktowały Smoleńsk jako sprawę polityczną!...
Podobnie Donald Tusk – on też przez jakiś czas uważał sprawę Smoleńska  za stricte polityczną. Dowodem tego są zarejestrowane przez media jego liczne publiczne wypowiedzi, w których przyjmował  na siebie, „na klatę”  odpowiedzialność polityczną za Smoleńsk i za toczone przez polskie organy państwowe śledztwo, o którym regularnie miał informować rodziny smoleńskie i polskie społeczeństwo. To jest w internecie i w każdej chwili - przy odrobinie dobrej woli i dociekliwości – można wciąż znaleźć.  Te wypowiedzi pokrywają się w sporym stopniu z tym, co mówił Donald Tusk do rodzin smoleńskich 10 listopada 2010 roku. A mówił m.in.:
Odpowiedzialność polityczną, i nie robię tu łaski, przyjmuję oczywiście na siebie.
Wszystkie decyzje jakie w ciągu tych tygodni, miesięcy zapadały, które podejmowała administracja państwowa mi podległa, są za moją wiedzą, zgodą, i ja ponoszę za to pełną odpowiedzialność. Nawet jeśli niektóre z tych decyzji, na przykład dotyczące sposobu prowadzenia badania i śledztwa, wynikają z procedur, z przepisów albo czasami z braku przepisów, to ja oczywiście także za to biorę odpowiedzialność i ponoszę odpowiedzialność, niezależnie od tego jakie to będzie dalej miało konsekwencje dla mnie i dla innych osób. I dlatego, i proszę nie szukać w tym żadnego podstępu, i oczywiście i prokuratura, i komisje, ale w tym przypadku prokuratura - i to polska prokuratura - będzie przecież szczegółowo badała także odpowiedzialność poszczególnych osób za każdą minutę, godzinę, za każdy sposób postępowania. I nikt z nas za granicę nie ucieknie.”.

I...?
Najpierw wysłał na państwową emigrację szefa swej kancelarii Tomasza Arabskiego by poambasadorował w Madrycie (co jest do dziś cokolwiek bardzo dziwne, że akurat jego, a nie np. min.Sikorskiego, J.Millera czy gen.Janickiego?) i za chwilę ewakuował do Brukseli siebie. To tylko potwierdziło wcześniejsze prognozy  licznych obywateli, że „pan premier gdzieś poleci” w poszukiwaniu immunitetu i że będzie to Bruksela. Zaskoczenia w „osieroconym” przez premiera Tuska społeczeństwie polskim więc nie było. Były tylko podejrzenia, że w pośpiechu  nie zdążył sprawdzić czy unijny  immunitet w ogóle istnieje i poważne wątpliwości - czy stanowisku „dyrektora Europy”, które z łaski A.Merkel objął, immunitet  się należy...
Dziś, wezwany  przez polską prokuraturę do złożenia zeznań arogancko oświadcza, że on nie przyjechał „żeby się komukolwiek tłumaczyć” i bezczelnie wymachuje pod nosem Temidzie i obywatelom  immunitetem, który istnieje tylko w jego wyobrażeniu i pobożnym życzeniu.
Miała to kupić prokuratura i obywatele, a być może Tusk spodziewał się nawet jakichś przeprosin za obrazę majestatu „dyrektora Europy” ale ani kupienia, ani przeprosin nie było. Pozostało tylko niesmaczne wspomnienie kompromitującego powitania „Pana „”Europa”” czerwonymi kartkami i gromko odśpiewanego przez obrońców jego czci i sławy „100 lat” na progu prokuratury więc majestat musiał w jakiś sposób swą wściekłość wyładować. Na pierwszy ogień padło na mecenas Marię Szojnert-Biniendę, którą Donald Tusk ma tysiąc powodów  żeby nadzwyczajnie nienawidzić.
Kto następny jutro?

...W międzyczasie pomarańczowa opozycja dwoi się i troi w wymyślaniu sztucznych afer „PiSowskich” żeby tylko usuwać z uwagi społeczeństwa i Smoleńsk, i swe własne liczne afery z czasów gdy  łaskawie miała w swym władaniu „tenkraj”, a  pomarańczowe bojówki „Obywateli RP” wściekle krzyczą „ręce precz od grobów”. Tych smoleńskich!
Do kogo tak krzyczą?
Do matki smoleńskiej – wara ci od grobu syna!
Do brata – ręce precz od grobu siostry!
Do wdowy – won od grobu męża!
Do wnuka – zostaw swą babkę w spokoju, wynocha od grobu!
I oni ludźmi się mianują...
Uczestnikom rocznic i miesięcznic smoleńskich zaś „państwo polskie zdało egzamin” wymachuje kijem bejsbolowym albo deską. To oni mają skakać z okien, to na ich widok – poniżanych, obrzucanych wyzwiskami „państwo polskie zdało egzamin”, które za elitę wciąż się uznaje,  doznaje nieskrywanej satysfakcji!

Ty – Matko, Bracie, Wdowo, Wnuku! Wy wszyscy osieroceni w Smoleńsku, od 7 lat niosący ciężki krzyż smoleński na swych barkach, przez lata opluwani przez „państwo polskie zdało egzamin” za niegasnącą miłość do swych poległych pod Smoleńskiem Bliskich, za swą  pamięć o Nich, za walkę o Prawdę o Ich śmierci!
Polska codziennie chyli głowy w znak pamięci o Ofiarach Smoleńskich, Polska codziennie chyli głowy w szacunku dla Was! Bo Polska też chce prawdy o Smoleńsku i  czeka na nią! Potrzebuje jej. Bez niej nigdy nie zajmie miejsca w koronie Świata. Miejsca jej należnego.
Droga do wielkości Polski wiedzie przez Smoleńskie Wrota. Innej drogi nie ma!

...
...Minęła Miesięcznica Smoleńska...
Palce jeszcze wystukują te słowa na klawiaturze, jeszcze świeci światełko smoleńskie, a serce dokańcza modlitwę za tych, którym nie było pisane wrócić ze Smoleńska.
I za tych, którym nie było pisane powitać Ich w domu po powrocie...

Dobranoc, Polsko. Rankiem znów obudzisz się i zaczniesz odliczać dni do kolejnej Miesięcznicy...
Bo Pamięć tak już  ma!
 

http://wpolityce.pl/smolensk/3...(link is external)
 

Viewing all 115 articles
Browse latest View live